znalazłem się na środku najrozkoszniejszej łąki, którą natura stworzyć, a fantazja wynaleść mogła. Otworzyłem oczy, przetarłem je rękami, i poznałem, że nie śpię, lecz że jestem na jawie, całkiem ze snu wyczmucony. Nie przestając na tem doświadczeniu, macałem się po głowie i po ciele całem, chcąc się upewnić, czy to ja sam byłem, czy też jakieś mamiące straszydło pozór mój na się wzięło. Ale dotknięcia, zamysły i rozważania, które czyniłem, przeświadczyły mnie, iż to ja sam byłem w istocie, taki, jakim i teraz jestem. Wtem podał mi się na widok królewski, wspaniały zamek, którego mury i ściany zdały się być z przezroczego kryształu. Ujrzałem, że otwierają się dwoje drzwi i że jakiś starzec szedziwy do mnie się zbliża. Ubrany był w szatę z rasy fijoletowej, tak długą, że się za nim po ziemi wlokła, ramiona i piersi przewiązane miał wstęgą z zielonego atłasu, na głowie nosił biret czarny, medjolański; biała broda za pas mu przechodziła. Zamiast broni miał różaniec, którego ziarna na Ave-Marja, były tak duże jak orzechy, Ojcze-Nasze, jak jaja strusie. Pozór, chód, poważność i okazałość tego starca wiele mi zadziwienia sprawiły. Zbliżył się do mnie i, uściskawszy mnie serdecznie, rzekł:
„Już oddawna, waleczny rycerzu, Don Kichocie z Manczy, my omamieni, oczekujemy cię w tej jaskini, abyś odkrył światu cuda, które się zawierają w otchłani Montesinos; dzieło to i ta przygoda zachowane są dla twej niezłomnej odwagi i nieustrasznego serca. Pójdź za mną, szlachetny i znamienity rycerzu, gdyż chcę ci pokazać wspaniałości, które się kryją w tym pałacu przezroczystym. Jam jest jego kasztelanem i rządcą wieczystym, zaś imię moje jest Montesinos, skąd poszła nazwa jaskini całej.
Zaledwie mi rzekł, iż się zwie Montesinosem, prosiłem go, aby mi oznajmił, czyli to prawda co rozgłaszają na bierni, a mianowicie że małym puginałem dobył z piersi serce Durandarta i zaniósł je pani Be-
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/229
Ta strona została przepisana.