Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/234

Ta strona została przepisana.

swemi pannami to żałosne obchodzenie, śpiewając, albo raczej jęcząc, nad ciałem i sercem swego krewniaka Durandarta. Montesinos rzekł mi także, że jeśli nie wydaje mi się tak urodziwą, jak ją opisują, płynie to ze smutnych nocy i smutnych dni, które pędzi w tem zaczarowaniu, co zresztą widać po jej oczach zapadłych i zaćmionej barwie twarzy. Ta żółtość oblicza i te sińce pod oczami nie są z przyczyny miesięcznych niewieścich upławów, bowiem od długich miesięcy, a nawet lat już ich wcale nie miewa, jeno z bólu, jaki jej serce odczuwa, z przyczyny tego serca, które, będąc w ręku niesione, przypomina jej nieszczęścia nieboraka-kochanka. Gdyby nie to, zaledwieby jej w piękności, wdzięku osobnym i wesołości dotrzymała kroku wielka Dulcynea z Toboso, tak wychwalana w tych okolicach i na całym świecie sławiona!
— Dosyć na tem — odpowiem — panie Montesinosie! Opowiadajcie jeno swoją historję, jak się to należy. Przyrównania są zawsze nienawistne i dlatego nie należy jednej osoby z drugą sztychować. Nieporównana Dulcynea z Toboso, jest tem, czem jest, a pani Belerma, tem czem jest i czem była; nie mówmy już o tem.
Na to Montesoins odparł:
„Wybaczcie mi, panie Don Kichocie, przyznaję, żem się pomylił, mówiąc, że pani Dulcynea, z ciężkością tylko do prymu piękności Balermy mogłaby się ubiegać, bowiem zasłyszawszy, że Wasza Miłość jest jej rycerzem, winienem był się wprzód w język ugryźć, albo też przyrównać panią Dulcyneę do nieba samego.
Ta uniżoność i przeprosiny Montesina uspokoiły mego umysłu porywczość i gniewne wzruszenie, jakie uczułem, usłyszawszy, że Dulcyneę do Balermy przyrównano.
— Dziwuję się bardzo — rzecze Sanczo — że Wasza Miłość nie wskoczył na kark temu staruchowi, nie