Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/275

Ta strona została przepisana.

ciekawością przyglądają, nie pytając go o nic, chciał skorzystać z tego milczenia, przeto swoje przerywając, rzekł donośnym głosem:
— Mości panowie i przyjaciele, proszę was usilnie jak tylko mogę, abyście nie przerywali mowy, którą do was chcę obrócić aż do czasu, gdy się wam naprzykrzy i gdy jej dosyć będziecie mieli. Wówczas za najmniejszym znakiem, jaki mi dacie, położę pieczęć na swoich ustach i ugryzę się w język.
Wojownicy odparli, aby mówił, co chce, gdyż będą go chętnie słuchali. Otrzymawszy takie zapewnienie, Don Kichot ciągnął dalej na ten kształt:
— Jestem rycerzem błędnym; wojowanie jest mojem rzemiosłem, zaś profesją niesienie pomocy tym, co wsporu potrzebują. Wiele dni już upłynęło od czasu, gdym się dowiedział o nieszczęściu waszem i przyczynie, która każe wam za broń chwycić, abyście się pomścić mogli na wrogach. Nieraz zważałem sam w sobie wasze przytrafienie i znalazłem, że według ustaw i praw pojedynku, niesłusznie rozumiecie się być urażonymi. Jedna osoba nie może obrazić całego ludu, chyba gdyby oskarżyła o zdradę wszystkich w powszechności, nie wiedząc kto w szczególności ową zdradą się pokalał.
Mamy przykład podobnego wypadku, gdy to Diego Ordoniez de Lara oskarżył cały lud Zamory, nie będąc wiadomy, że tylko Vellido Dolfos zdradę popełnił i swego króla zabił. Przeto oczernił ich i wyzwał wszystkich, tak iż zemsta i odpowiedź do wszystkich pospołu należała. Mówiąc prawdę, Don Diego zbytnio się zapędził i przestąpił obręby oskarżenia, bowiem nie było powodu obwiniać martwych, wód, oraz zbóż zebranych i tych, co dopiero źrały, jako też wszystkiego tego, o czem się namienia. Ale dosyć na tem; gdy popędliwość i zawziętość z kresów, sobie naznaczonych, wystąpi, nie masz stosownego hamulca, wędzidła i tamy, coby ją wstrzymać mogły. Skoro tak