i poczwary stopą moją deptałem. Jestem zakochany, acz tylko tyle, jak to się należy rycerzom błędnym. Będąc rycerzem, nie należę do liczby miłośników nierządnych, tylko do Platona naśladowców i kochanków umiarkowanych. Zamysły moje zawsze do wysokiego i szlachetnego celu zmierzają, który jest świadczyć dobro całemu światu i nikomu krzywdy nie wyrządzać. Jeżeli ten, co tak czyni, i ten, co tak myśli zasługuje na miano głupca — zdaje się w tym zupełnie na sąd Księstwa Ichmościów“
— Zaprawdę — rzecze Sanczo — wybornie to WPan powiedział i na tem poprzestaćby należało. Nie ma bowiem już tu nic do gadania, nic do myślenia, ani nic do utrzymywania przed światem, zwłaszcza że ów ojciec wielebny twierdząc, jakoby nie było nigdy na świecie rycerzy błędnych, a takoż że ich dzisiaj nie ma, dał dowód, że się całkiem nie zna na rzeczach, o których mówi, czemu się zresztą dziwić nie lza.
— Czy to nie wy jesteście przypadkiem — zapytał ksiądz — tym Sanczo Pansą, któremu, jak mówią, wasz pan wyspę obiecał?
— Tak jest, w samej rzeczy — odparł Sanczo — i wart jej jestem tak dobrze, jak kto inny, bowiem należę do tych, co to zbliżając się do ludzi zacnych, sami zacni się stają, do tych, którzy mówą: „Nie gdzie się rodzisz, lecz u kogo żresz“ i „gdy się oprzesz o dobre drzewo, dobry cień cię okryje“.
Oparłem się o dobrego pana i od wielu miesięcy już z nim po świecie jeżdżę, będąc z nim jednego ducha i umysłu. Niechaj zatem żyje mój pan i niech ja takoż żyję, bowiem nie będzie mu schodzić na królestwach do rozdania, ani mnie na wyspach do rządzenia.
— Nie, zapewne, przyjacielu Sanczo — rzekł w tej chwili książę — gdyż przez wzgląd na WPana Don Kichota, czynie cię w tej chwili gubernatorem jednej
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/314
Ta strona została przepisana.