wioną zostanie, iż pozazdroszczą jej najbardziej urodziwe.
— Stałoby się tak, ani chybi — odparł Don Kichot — gdyby nieszczęście, co ją przed niewielu dniami doświadczyło, mieszając w moim umyśle jej wyobrażenie, nie było tej natury, iż mi teraz raczej damę moją opłakiwać trzeba, niż opisywać. Należy, aby Wasze Dostojności wiedziały, że, gdy przed niedawnym czasem udałem się do Toboso, aby ucałować jej ręce i aby otrzymać od niej błogosławieństwo i ochotne przyzwolenie na trzecie moje w świat wyruszenie, znalazłem ją w stanie całkiem odmiennym od tego, w jakim ją zastać się spodziewałem.
Ujrzałem ją zaczarowaną, przedzierzgniętą z księżniczki w grubą chłopkę, przemienioną z pięknej w szpetną. Anioł stał się djabłem, dziewica woniejąca wszelkimi pachnidłami — cuchnącą, wstydliwa i wstrzemięźliwa — natrętną i uprzykrzoną, światłość ciemnością, mówiąc pokrótce Dulcynea z Toboso stała się brudną chłopką z Sayago.[1]
— O, na Boga żywego! — zawołał książę — któż był tak nieludzki, aby tę wielką krzywdę całemu światu wyrządzać? Kto odjął mu tę nieporównaną urodę, która go radawała, osobny wdzięk i powab, który go czarował, kto wyzuł świat ten z przystojności i obyczajności, tak godnej zalecenia?
A któżby — odparł Don Kichot — jeżeli nie jeden z tej wielkiej liczby zazdrosnych czarnoksiężników, co mnie nieustannie prześladują, jeżeli nie jeden z tego plemienia, które na świat wychynęło, aby zatłumiać, przećmiewać i niszczyć sławę czynów wojennych, przez ludzi zacnych dokonanych, zaś wywyższać czyny podłe i ladajakie. Czarnoksiężnicy mnie prześladowali, czarnoksiężnicy mnie prześladują i zawsze, jak widzę, prześladować mnie będą, wpóki nie zagrzebią, wraz ze mną moich czynów rycerskich w głębokiej zapomnienia bezdenności. Szkodzą
- ↑ Sayego — miasteczko w pobliżu Salamanki, słynące ze złej sławy swoich mieszkańców.