Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/355

Ta strona została przepisana.

cję plag. Ci Ichmość Panowie, tak współczujący, powinniby zważyć, że domagają się nietylko od giermka, aby się biczował, ale i od gubernatora. Niech się uczą u djaska umieć prosić, umieć domagać się i obyczajnie postępować, gdyż nie wszystkie dni są jednakowe i ludzie nie zawsze jednostajnego są umysłu. Ja mało się nie rozpukam od boleści, widząc podartą nową suknię, a oni chcą jeszcze, abym sobie z nieprzymuszonej woli plagi wymierzył, ku czemu równą mam ochotę, jak i ku temu, aby zostać naczelnikiem indyjskiego plemienia.
— Zaprawdę, Sanczo, mój przyjacielu, — rzekł książę, — jeśli nie zmiękniesz jak źrała figa, będziesz musiał odstąpić rządów wyspy. Bo właśnieby to rzecz piękna była, gdybym dał moim wyspiarzom wielkorządcę okrutnego o zakamieniałem sercu, człeka, któryby się nie wzruszał łzami panienek zasmuconych, ani naleganiami i prośbami najmądrzejszych, starych czarnoksiężników. Jeszcze raz mówię, Sanczo, że trzeba jedno z tego obrać, bądź sam się ćwiczyć, bądź też przez cudze ręce zostać ochłostanym, albo też odstąpić rządów wyspy.
— Dostojny Panie — rzekł Sanczo, — czyli nie można udzielić mi dwóch dni odwłoki, do namyślenia się?
— Żadną miarą — odparł Merlin. — W tem oka mgnieniu i w temże miejscu, trzeba okryślić, co się w tej sprawie ma wziąć przed się, gdyż albo Dulcynea powróci zaraz do jaskini Montesinos, odmieniona w prostą dziewkę, albo też w teraźniejszym stanie uda się na Pola Elizeyskie, gdzie końca biczowania czekać będzie! — Nabierz serca, Sanczo — rzekła księżna — trzeba mieć więcej wdzięczności za chleb coś go jadł w służbie pana Don Kichota, któremu winniśmy wszelakie względy i cześć, dla jego ludzkości i mężności i tych dzieł przeważnych, co je dokonał. Przystań na to biczowanie, mój synku, niech djabeł