Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/51

Ta strona została przepisana.

ma, a czarnego za białe. Każdy jest jeno takim, jakim go Bóg stworzył, zaś czasami jeszcze gorszym.
— Dołożę starań — rzekł Karrasco — aby autor, gdy tę historję na nowo do druku odda, przydał do niej to, co Sanczo teraz wypowiedział. Walor całego dzieła przez te słowa się podniesie!
— Zali jest więcej coś jeszcze — do poprawienia w tej księdze, panie bakałarzu? — zapytał Don Kichot.
— Jeszcze są niektóre omyłki, ale małej wagi — odpowie Karrasco.
— A czy autor obiecuje drugą część wydać?
— Przyrzeka — odparł Samson — ale mówi, że jeszcze jej nie znalazł, ani nie wie, gdzie jej szukać. Dlatego też trzeba powątpiewać, czy ją kiedykolwiek ogłosi. Zresztą, ponieważ jedni mówią, że: druga część dzieła zawsze od pierwszej lichsza bywa, a drudzy, że to, co o Don Kichocie napisane zostało, całkiem wystarczy, tedy wnosić wypada, że z drugiej części będą nici. Jednakowoż niektórzy, co są bardziej weseli, niż melankolijnego przyrodzenia, dopraszają się w głos: „A dawajcie nam jeszcze te kichoterje. Niech Don Kichot przed nami stanie, niech Sanczo dalej gada i niech się dzieje, co chce — o resztę nie stoimy — będziemy całkiem ukontentowani!“
— A co myśli autor? — zapytał Don Kichot.
— Gdy tylko znajdzie historję, której z wielką usilnością wszędy szuka — odparł bakałarz — zaraz ją do druku odda, pobudzony raczej chęcią zysku, niźli przysporzeniem sobie sławy.
— Tedy na zysk jeno patrzy ten jegomość? — rzecze Sanczo — cud będzie jeśli się mu ta historja dobrze uda. Zrobi ją po partacku, podobny będąc do krawca, który w Wielką Sobotę dwoma ściegami suknię kończy — zasię dzieła w pośpiechu uskuteczniane, nigdy doskonałości nie osiągną. Niechaj ten pan Maur z większą pilnością do swojej pracy się przyłoży. Pan mój i ja tyle mu dodamy łatwej osnowy