tam się obracają, gdzie chcą królowie). Kontenta jestem ze swego nazwiska i nie chcę, aby mi dodawano „don“ do przodku imienia, gdyż jest ono trudnym do udźwignięcia ciężarem. Nie chcę dać przytem ludziom do gadania pochopu. Gdyby mnie ujrzeli ustrojoną jak grabini, albo gubernatorowa, zarazby gęby strzępili: Patrzcie, jak się puszy i dmie ta tłusta świniopaska! Wczora jeszcze przędła jakieś kłaki i płótna zgrzebne, chodziła na mszę, z głową, owiniętą połą swojej sukmany, a dzisiaj paraduje już buńczoszumnie w bławatach i haftach, tak jakbyśmy nie wiedzieli, kto zacz!
Gdy Bóg mi zachowa pięć, czy siedem zmysłów, jakie posiadam z przyrodzenia w całości, nie będę dawała do takich obmowisk pobudki. Ty, mój synku, stań się gubernatorem lub wyspiarzem, według swego gustu czy smaku. Ale ani ja, ani moja córka, przysięgam ci to na duszę matki mojej, nie ruszymy się na krok z naszej wsi. Białogłowa poczciwa, to ta noga złamana, co zawsze w domu pozostaje, zaś jedyną zabawą dla młódki przystojną — robota!
Idź za swym panem, Don Kichotem, szukać swoich przygód, a nas tu z naszym złym losem pozostaw. Bóg o nas nie zapomni i dobra nam przysporzy, jeśli na nie zasłużymy. Poprawdzie nie wiem, skąd twój pan wziął to „don“, skoro nie nosił go ani jego rodzic, ani dziad.
— Teraz wiem, kobieto — odparł Sanczo — że jakiegoś bisa musisz w sobie nosić. Skądżeś, u kaduka, tyle bredniów, bez ładu i składu wydobyła i nanizała je jak paciorki na sznurek. Cóż tu mają do czynienia przysłowia, hafty i aksamity?
Rzeknij mi, prostaczko głupia (jestem w prawie taką cię nazwać, gdyż nie pojmujesz moich słów i nie chcesz używać szczęścia, które samo w dom włazi). Gdyby moja córka miała się rzucić na łeb z wieży, lub błąkać się po świecie, niby infantka, donja Urraca,[1]
- ↑ Donja Urraca, córka Don Fernanda I, króla Kastylji i Aragonu, została pokrzywdzona przez ojca, przy podziale królestwa. Gdy Don Fernando leżał na łożu śmierci, Urraca rozwodziła przy nim swe żale, o których opowiada popularne „romance“.