Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/73

Ta strona została przepisana.

je takiemi mienić. Przywiedli go tu raz, leżącego na ośle, zbitego naschwał i wymłóconego kijami. Za drugim razem przyjechał na wozie, ciągnionym przez woły, zamknięty w klatce, gdyż, jak mówił, jest zaczarowany. Był wówczas w tak smutnym stanie, że i rodzona matka, co go na świat wydała, nie byłaby go poznała: słaby, żółty jak wosk, zmizerowany, z oczyma zapadłemi, żeby go trochę na nogi postawić i do zdrowia przywrócić, musiałam sześćset jaj poświęcić. Bóg i moje kokoszki wiedzą, że szczerą prawdę powiadam!
— Wierzę w to niezachwianie — odparł bakałarz. — Są to kokoszki zacne, dobrze odkarmione i tak przystojnie ułożone, że nie powiedziałyby żadnego łgarstwa, nawet gdyby pęknąć miały. Ale z tem wszystkiem, Mościa pani klucznico, czy nie macie innego nieszczęścia, jak strach przed tem, co pan Don Kichot zamyśla uczynić?
— Nie mam, panie bakałarzu!
— Tedy nie turbujcie się popróżnicy, Mościa pani — odparł bakałarz — wracajcie co tchu do domu i zakrzątnijcie się koło gorącej strawy dla mnie na wieczerzę. Idąc z powrotem, odmówcie nowennę do Świętej Apolonji, jeśli ją umiecie. Ja przyjdę za wami wprędce, a wówczas prawdziwe cuda obaczycie!
— Ach ja, nieszczęśliwa! — zawołała ochmistrzyni. — Rzekliście mi, panie bakałarzu, abym odmówiła nowennę do Świętej Apolonji; skuteczneby to było, gdyby cierpiał na zęby, ale on przecież na mózg chory.
— Wiem, co mówię. Mościa pani — odparł bakałarz. Dlatego też z powrotem pospieszajcie i nie kwapcie się do dysput ze mną. Wiecie wszak, że jestem bakałarzem z Salamanki — i na tem dosyć!
Ochmistrzyni odeszła, bakałarz zaś udał się zaraz do plebana, aby pospołu z nim ułożyć to, o czem w swoim czasie się dowiemy.