Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/95

Ta strona została przepisana.

krystjan. Oni obaj, albo i każdy z nich, będzie mógł udzielić wiadomości o tej księżniczce, gdyż posiadają oni spisy wszystkich mieszkańców Toboso. Co się mnie tyczy, to mniemam, że w całem mieście niemasz ani jednej księżniczki, są natomiast różne wysokie damy, z których każda w domu swoim księżniczką wydawać się może.
— A wśród nich — rzekł Don Kichot — musi być i ta, o którą pytam.
— Może i to być — odparł parobczak. — A teraz bywajcie zdrowi, gdyż już ma się ku świtaniu!
I popędził muły, nie czekając na inne pytania. Sanczo, widząc swego pana srodze pomieszanego, rzekł:
— WPanie, dzień się już zbliża żartkim krokiem i widzi mi się, że słońce nie powinno nas zastać na tej drodze. Lepiej będzie, jeśli wyjedziemy z miasta i jeśli Wasza Miłość schroni się w pobliskim lesie. Wrócę tutaj za dnia i w każdym kącie szukać będę pilnie domu, zamku, czy pałacu mojej pani. Byłbym prawdziwie zrozpaczon, gdybym go odnaleść nie miał.
Odszukawszy go zasię, pomówię z Jej Dostojnością i powiadomię ją, gdzie WPan czekasz. Niechaj da sposób, abyśmy ją zobaczyć mogli, i aby przez to nie poniosła uszczerbku jej białogłowska przystojność.
— Wiele dobrych rzeczy — rzekł Don Kichot — powiedziałeś teraz, Sanczo, w kilku słowach. Radę, którejś mi udzielił, przyjmuję wielce ochotnie. Pójdź, mój synu, poszukajmy miejsca dla schronienia się. Ty, jakżeś powiedział, powrócisz tutaj, aby odszukać panią Dulcyneę, i pomówić z nią. Niewypowiedzianych łask i dobrodziejstw oczekuję po jej mądrości i uprzejmości.
Sanczo nalegał usilnie, aby jego pan gród opuścił. Lękał się, by Don Kichot nie odkrył oszukania jego w odpowiedzi, którą przyniósł na Czarną Górę. Naglił