Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/99

Ta strona została przepisana.

słowie powiada: mężne serce wszystkie przeciwności zwycięża, a takoż, gdzie niema mięsa, tam kości brak, lub, że zając wyskakuje z pod nóg wtedy, gdy się tego najmniej spodziewać można.
Mówię tak, gdyż, jeśliśmy pałaców i zamków pani Dulcynei po nocy znaleść nie mogli, to za dnia, bez nijakich trudności, je odszukam. Gdy zaś już je odnajdę, pozwólcie, abym sam z panią Dulcyneą całą rzecz uładził.
— Zaprawdę, Sanczo — rzekł Don Kichot — zawsze trafnie do naszych przypadków przysłowia swoje stosujesz. Oby Bóg zdarzył pożądany skutek moim pragnieniom!
Sanczo obrócił się plecami i zaciął swego osła. Don Kichot pozostał, siedząc na koniu, wyciągnięty na strzemionach i na lancy wsparty, pełen myśli smutnych i pomieszanych, wśród których go zostawiamy, dążąc za Sanczą. Giermek odjechał od swego pana, niemniej jak on frasujący się i zamyślony. Tak frasujący się i zamyślony, że ledwie z lasu się wynurzył i odwróciwszy głowę, pomiarkował, że już od Don Kichota widziany być nie może, zlazł z osła, usiadł pod pniem drzewa i jął mówić do siebie, na ten kształt:
„Dowiedzmy się teraz, braciszku Sanczo, dokąd to Wasza Dostojność tak zmierza? Czyli szukacie osła, co się wam zabłąkał? — Nie, zapewne! — Czegóż tedy szukacie? — Jadę szukać wielkiego nic: księżniczki, a w niej słońca piękności, jeżeli już nie całego, urody nieba. — A gdzież chcesz odnaleść to, o czem mówisz, Sanczo — Gdzie? W wielkim mieście Toboso. — Dobrze, a od kogóż to jedziesz wysłany? — Od sławnego rycerza, Don Kichota z Manczy, który naprawia błędy, daje jeść temu, kogo pragnienie nęka, zaś pić temu, co głód odczuwa. Wszystko dobrze dotąd! A wiesz, gdzie jej dom się znachodzi, Sanczo? —