należytą daninę przyrodzeniu, której ono od nich wymaga, krom mnie, który swej naturze nic nie dawam z łaski doktora Pedro Rezio Wynochastąd, który chce mnie głodem zamorzyć, przysięgając, że ta śmierć jest życiem. Niech Bóg takiego życia udzieli mu i całej jego czeredzie, mam tu na myśli złych medyków, gdyż dobrzy zasługują na palmę i laur.
Wszyscy, co znali Sanczę, byli zadziwieni; słysząc go tak udatnie przemawiającego, nie wiedzieli czemu to przypisać, jeżeli nie temu, że czasem wielkie urzędy i godności jednym umysły oświecają, drugim zaś przytępiają. Wreszcie doktór Pedro Rezio Aguero Wynochastąd obiecał zezwolić mu wieczorem na kolację, choćby i miał postąpić przeciw wszystkim aphorizmom Hippokrata.
Ta obietnica ukontentowała Sanczę, który z wielką niecierpliwością jął oczekiwać zbliżenia się wieczora i godziny wieczerzy. Zdało mu się, że czas nie rusza się krokiem z miejsca; mimo to nadeszła upragniona chwila. Dano mu na kolację potrawkę z krowiego mięsa w sosie, przyprawionym cebulą i nogi wołowe. Rzucił się na jadło i jął pożerać wszystko z większym smakiem, niźliby to były jarząbki z Medjolanu, bażanty z Rzymu, woły z Sorrento,[1] przepiórki z Maron lub gęsi z Lavajes.
Jedząc, obrócił się do doktora i rzekł: — Odtąd, panie doktorze, nie czyńcie wysiłków, aby dawać mi do jedzenia rzeczy subtylne i potrawy wymyślne, gdyż sprawiłoby to zaburzenie w moim żywocie, przywykłym do mięsa koziego, do słoniny solonej, do rzepy i czosnku. Gdyby trafunkiem dano mu przysmaki wielkopańskie, przyjąłby je z niechęcią, a nawet z nudnością. Jeśli marszałek dworu chce dobro mi wyświadczyć, niech mi sporządzi olla podrida, która im więcej jest zgniła, tym piękniejszy odór wydaje. Może tam wrzucić i wmieszać wszystko, co mu do głowy przyjdzie, byle tylko jadalne było. Będę mu wdzięczny od
- ↑ Klasycy hiszpańscy XV i XVI w. oddawali często entuzjastyczne pochwały potrawom kuchni włoskiej. Figueroa w „Pasagero“ wychwala zwłaszcza mięsiwa neapolitańskie.