Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/103

Ta strona została przepisana.

serca i któregoś dnia go wynagrodzę. A niechaj mi tu nikt nie przygania, ani się wydwarza ze mnie, gdyż albo jesteśmy, albo nas niema. Niechże wszyscy żyją i jedzą spokojnie, bo Bóg dla wszystkich dzień daje. Będę zarządzał tą wyspą, nie wkraczając w cudze obręby, ani praw nie naruszając. Niechaj każdy ma oczy otwarte i pilnuje, co do niego należy, gdyż wiem, że djabeł siedzi w Cantillana. Jeśli dadzą mi sposobność, cuda tu obaczą! Tak, zaprawdę, róbcie miód, a muchy wam go zjedzą.
— Nie lza wątpić, panie gubernatorze — rzecze marszałek dworu — że Wasza Miłość ma wielką rację we wszystkiem, co mówi, ja zaś, w imieniu wszystkich mieszkańców tej wyspy, którzy słuchać się będą ściśle rozkazów, przyrzekam WPanu powszechną przychylność i miłość, bowiem łagodny sposób rządzenia, któryście już w początkach okazali, nie może dać poddanym przyczyny do myśli jemu przeciwnych.
— Tak się spodziewam — odparł Sanczo — byli by głupcami, gdyby inaczej myśleli lub postępowali. Mówię tedy raz jeszcze, aby mieć należyte staranie o mnie i o mego osła; o tę rzecz najbardziej chodzi. Gdy przyjdzie pora, udamy się na objazd wyspy, gdyż jest moim zamysłem oczyścić ją z wszelkich nieczystości, oraz włóczęgów, próżniaków i swywolników. Chcę bowiem, abyście wiedzieli, że próżniacy i rozpustnicy są w każdej rzeczypospolitej tem, czem szerszenie w ulach. Wyjadają one miód, który pracowite pszczółki wyrabiają. Myślę wspierać rolników, zachować szlachcie jej przywileje, nagradzać cnotliwych, przedewszystkiem zasię szanować religję i godności duchowne. Jakże się wam to wydaje moi przyjaciele? Czyli dobrze mówię, czyli też napróżno sobie głowę psuję?
— Wasza Miłość, panie wielkorządco — odparł marszałek dworu — mówi tak dobrze, że aż zadziwiony zostaję, iż człek, bez żadnej nauki będący, jak Wa-