Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/104

Ta strona została przepisana.

sza Miłość (bo jak mi się zdaje, w żadnej umiejętności nie ćwiczyliście się) może wypowiadać takie rzeczy, pełne maksym i sentencji, dalekie od tego wszystkiego, czego się można było spodziewać po umyśle Waszej Miłości, wedle sądu tych, co Was tutaj przysłali, oraz sądu naszego. Każdego dnia widzi się nowe rzeczy na świecie. Żarty stają się prawdą, zasię żartownisie są wydrwieni.
Tymczasem noc nastąpiła i gubernator zjadł wieczerzę, za pozwoleniem doktora Rezio. Po wieczerzy udali się na krążenie po wyspie. Sanczo wyszedł w towarzystwie sekretarza, marszałka, dozorcy domu i dziejopisa, który miał zlecenia czyny gubernatora opisywać, a takoż woźnych i kleryków. Stanowili oni orszak dość okazały. Sanczo szedł w pośrodku, niosąc w ręku laskę zwierzchności, bowiem niczego innego nie potrzebował.
Ledwie przeszli przez kilka ulic, gdy usłyszeli coś jakby szczęk szpad skrzyżowanych, podbiegli zaraz w tę stronę i ujrzeli dwóch ludzi, bijących się, którzy obaczywszy, że to zwierzchność nadchodzi, zaprzestali spotyczki. Jeden z nich zawołał: Pomocy, w imię Boga i króla! Jakże to można znosić, żeby tu jawnie kradziono i napastowano pośrodku ulicy miasta. — Uspokój się, mój poczciwcze — rzekł Sanczo — i powiedz mi, jaka była przyczyna tej zwady, bo ja tu jestem gubernatorem. Drugi z walczących rzekł tedy: — Opowiem Wam, WPanie gubernatorze całą rzecz w dwóch słowach. Wasza Miłość musi wiedzieć, że ten szlachcic wygrał w szulerni, co się znajduje w tym domu naprzeciw, tysiąc realów, Bóg jeden wie, jakim sposobem. Ja byłem temu przytomny i świadczyłem za nim, po niejednej partji wątpliwej, chocia i przeciwko memu sumieniu. Wstał od stołu z temi pieniędzmi wygranemi i gdym się spodziewał już, że parę skudów nagrody otrzymam, jakoże jest w zwyczaju dawać takie podarunki ludziom zacnym jak ja, któ-