Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/127

Ta strona została przepisana.

znania, zadane mu przez pewnego cudzoziemca, w przytomności marszałka i innych osób. WPanie — rzecze — wielka rzeka przedziela na dwie części jedną majętność. Niechże Wasza Wielmożność słucha pilnie z swojej łaski, bo jest to rzecz wielkiej wagi i trochę do zrozumienia przytrudna. Przydam, że na tej rzece znajduje się most, zaś u jego wylotu stoi szubienica i dom trybunalski, w którym osadzeni są czterej sędziowie, aby rozsądzali ściśle, według prawa ustanowionego od pana tej rzeki, mostu i majętności. Prawo to jest takowe: Kto przechodzi przez most od brzega do brzega, winien pierwej zeznać pod przysięgą, skąd i dokąd idzie. Jeżeli powie prawdę, niechaj go przepuszczą wolno, ale jeżeli skłamie, niechaj będzie obwieszony na tej szubienicy, bez odpuszczenia. Gdy to prawo i jego surowy warunek już powszechnie wiadome się stały, wielu przez most tam i nazad przeszło; jeżeli z ich zaprzysięgłych obwieszczeń poznano, że prawdę mówili, sędziowie wolno ich przepuszczali. Trafiło się jednak pewnego razu, iż gdy kazali złożyć przysięgę pewnemu człekowi, ten zaprzysiągł, iż szedł tylko po to, aby być obwieszony na szubienicy, co tam stała. Sędziowie jęli roztrząsać przysięgę, mówiąc: do siebie: „Jeżeli wolno go puścimy, okaże się, że fałszywie przysięgał, za co, według prawa, winien umrzeć, jeżeli go jednak powiesimy, przysięga jego, że szedł, po to, aby na szubienicy zawisnąć, prawdziwą się stanie, zaczem winien być wolno odpuszczony. Teraz sędziowie pytają WPana gubernatora, co mają uczynić z tym człowiekiem? Trwając w niepewności, posłali mnie do WPana z prośbą, aby Wasza Miłość, która przez rozgłos powszechny słynie z bystrego umysłu, zechciała wyrazić swoje zdanie w tej zawikłanej i trudnej sprawie.
Sanczo, wysłuchawszy wszystkiego, co ten człek powiadał, taką dał odpowiedź:
— Mówiąc prawdę, panowie sędziowie, którzy cię