wygnaniem. Kara ta, niektórym łagodną się zdała, acz dla nas była najsroższym ciosem, jaki sobie tylko wystawić można. Gdziekolwiekżeśmy się znaleźli, wszędzie Hiszpanji odżałować nie mogliśmy. Tuśmy się przecie porodzili i Hiszpanja jest naszym krajem rodowitym. W żadnym kraju nie doznaliśmy przyjęcia, jakiegoby nasz smutny stan mógł się spodziewać. Żywiliśmy nadzieję, że w Barbarji i w całej Afryce znajdziemy dobre przyjęcie i wspór należny, atoli właśnie tam najgorzej się z nami obeszli.
Poznaliśmy nasze dobro, dopiero wówczas, kiedyśmy je utracili. Tak żywa chęć w nas trwa powrócenia do Hiszpanji, że większość tych, co jak ja, językiem kastylijskim władają, tu powracają,[1] ostawiając swoje żony i dzieci w opuszczeniu i bez pomocy, tak wielką jest bowiem ich miłość do kraju. Teraz wiem już przez eksperjencję, jak słodką rzeczą jest ojczyzny miłość. Wyszedłem zatem jak już powiedziałem, z naszej wsi i udałem się do Francji. Chocia nam tam nienajgorzej było, ochota mnie wzięła dalej wędrować. Udałem się do Włoch, stamtąd zaś do Niemiec. Zdaje mi się, że tam można żyć najswobodniej, gdyż lud tameczny nie zważa małych rzeczy i obrządków; każdy, według swego widzi mi się, postępuje a we wszystkich prawie prowincjach Niemie wolność sumienia i wiary panuje. Nająłem sobie blisko Augsburka dom przyzwoity. Później dołączyłem się do tych pielgrzymów, którzy zwykli każdego roku do Hiszpanji wędrować i miejsca święte odwiedzać, co są dla nich niby Indje, a przytem pewne źródło zarobku. Przebiegają wskroś całą krainę. Niemasz takiej wsi lub mieściny, skądby nie wyszli, dobrze nażarci i opici i przynajmniej jednym realem obdarowani. Przy końcu tej pielgrzymki pozostaje im zawsze ze sto skudów, które na złoto odmieniwszy, zawiercają w swoje kostury, albo i w kapuce od płaszczów ukrywają. Dzięki takim fortelom a obrotom,
- ↑ Wobec tych, którzy powrócili do Hiszpanji, miał moc nowy edykt, ogłoszony w 1613 roku.