księżnik Malambrun mi rzekł, iż, gdy tylko szczęsny los pozwoli mi stanąć przed rycerzem, naszym wybawicielem, on przyśle mu bieguna lepszego i mniej narowistego, niż najbardziej zachwalane rumaki. Będzie to ten sam koń drewniany, na którym waleczny Pierres porwał piękną Magalonę.[1] Zwierzę to kieruje się kołkiem, co je ma na łbie. Służy on za wędzidło. Rumak ten tak pośpiesznie i letko po powietrzu leci, iż zda się, że go djabli sami popychają. Koń ów, jak dawne opowieści powiadają, jest uczyniony przez mądrego Merlina; czarnoksiężnik pożyczył go był swemu przyjacielowi, Piotrowi z Prowancji, który wiele podróży po powietrzu na nim odprawił i, jako się już rzekło, na jego krzyżu umieścił Magalonę i wzbił się z nią ku górze, zostawiając na ziemi zacudowanych, patrzących na niego. Ten zaś Merlin nie pożyczał go łatwo, tylko tym co ich lubił, albo temu kto mu lepiej zapłacił. Jakoż od czasu wielkiego Piotra, dotąd nie słychać, żeby kto rumaka dosiadał. Z rąk Merlina wydostał go przez swoje sztuczki czarodziejskie Malambrun, który, mając go teraz w swej władzy, podróże nieprzerwane po wszystkich częściach świata na nim odbywa. Dziś jest tu, jutro będzie we Francji, nazajutrz w Potosi. Owóż co w tym rumaku jest najlepszego, że nie żre, nie pije, podków nie psuje, i tak letko kłusuje po powietrzu, że ten, co na nim siedzi, może trzymać w ręku szklankę, pełną wody, nie uroniwszy i kropli. Dlatego też piękna Magalona bardzo go dosiadać i powodować nim lubiła.
Na to rzekł Sanczo:
— Co do równego i letkiego chodu, to jedyny jest mój osioł, chocia po powietrzu latać nie umie, ale na ziemi mógłby się mierzyć ze wszystkimi człapakami i kłusakami świata.
Wszyscy przytomni śmiać się zaczęli, zaś pani Doloryda ciągnęła dalej:
— Ten koń drewniany, jeżeli tylko Malambrun
- ↑ Ormsby zauważa, że Cervantes myli Pierres‘a z Clamades‘em. O tym ostatnim mówi legenda rycerska, że, na grzbiecie drewnianego rumaka, uwiózł porwaną przez siebie księżniczkę Claramondę.