Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/196

Ta strona została przepisana.

mniej, niż ci, którzy dają. Bóg jest nad wszystkimi, jako najmożniejszy dawca i niepodobna, aby dary ludzkie mogły darom boskim zrównać, z przyczyny tej nieskończonej różności, jaka między nimi leży. Przecie niedostatek i sił niemożność nagradza się w części wdzięcznością okazaną. Ja wdzięcznym będąc, za uczynność mi okazaną, nie mogę równą miarą odpłacić, a zachowany w ograniczeniu mojej możności, ofiarowuję, co mogę i co posiadam. Mówię więc, że przez dwa dni, wpośród drogi walnej, wiodącej do Saragossy, będę utrzymywał, że te dwie panienki, tu przytomne i za pasterki przebrane, są najpiękniejszemi i najwdzięczniejszemu dziewicami, jakie tylko są na świecie, wyjąwszy jeno niezrównaną Dulcyneę z Toboso, jedyną panią moich myśli, co niechaj powiedziane będzie, bez urazy tych wszystkich, co mnie słuchają.
Sanczo, który słuchał pilnie mowy Don Kichota, rzekł głośnym głosem:
— Czyliż to możliwe, aby się znajdowali na świecie ludzie, co ośmielają się twierdzić i utrzymywać, że mój pan jest głupcem, obranym z rozumu? Rzeknijcież mi, panowie pasterze: zaliż jest na wsi pleban tak mądry i uczony, któryby umiał powiedzieć to, co mój pan rzekł przed chwilą? Czy jest takoż rycerz wielkiej sławy zażywający, coby oświadczył tyle, co mój pan?
Don Kichot czerwony od gniewu i pełen srogiego rankoru obrócił się do Sanczy i rzekł:
— Zaliż to możliwe, Sanczo, aby na całym okręgu ziemskim znalazł się człowiek, któryby nie przyznał, że jesteś głupcem, podszytym głupstwami, a do tego łotrem złośliwym? Któż to pozwolił ci mieszać się w sprawy moje i dochodzić, zali jestem szaleńcem, czy też roztropnym. Zawrzyj gębę, nie odpowiadaj ani słowa i idź osiodłać Rossynanta, jeśli jeszcze osiodłany nie jest.