Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/206

Ta strona została przepisana.

— W tym krótkim czasie, gdy ją zważałem, znalazłem w niej trzy rzeczy, za której autora zganić należy: pierwsza, że w prologu jest kilka słów nieprzyzwoitych,[1] druga, że językiem aragońskim pisząc, opuszcza przedimki i trzecia, że okazując jawnie swoje nieuctwo, myli się i od prawdy oddala w tem, co jest w historji bardzo ważkie; mówi na ten przykład, że żona mego giermka, Sanczo Pansy, zwie się Mari Gutierrez, podczas gdy jej imię prawdziwe brzmi Teresa Pansa. Kto zaś w tak ważnej okoliczności błędy popełnia, może się i w całem opisaniu pomylić.
Na to rzekł Sanczo:
— Owóż mi i dziejopis naschwał! Dobrze musi być świadom spraw moich, jeżeli moją żonę Teresę Pansę nazywa Mari Gutierrez. Proszę Was, panie, przeczytajcie jeszcze trochę z tej księgi, niech obaczę, czy tam i o mnie wspomina i czy nie odmienił przypadkiem mego imienia?
— Z tego, co usłyszałem — rzekł Don Hieronim — wnoszę, że musicie być Sanczo Pansą, giermkiem pana Don Kichota.
— Tak, jestem nim — odparł Sanczo — i pysznię się z tego!
— Na mą duszę — rzekł rycerz — ten nowy autor nie obchodzi się z Wami z względami należytemi, jakie dla Waszej osoby mieć należy. Wystawia Was jako obżartucha i prostaka, wcale nie zabawnego, słowem, całkiem innego Sanczę, niż ów, co jest pomieszczony w pierwszej części dziejów Don Kichota.
— Niech mu Bóg odpuści — odparł Sanczo — lepiejby uczynił, zostawiając mnie w moim kącie i zapominając o mnie. Kto umie grać, niech struny porusza... i dobrze świętemu Piotrowi w Rzymie!

Dwaj rycerze prosili uprzejmie Don Kichota, aby udał się do ich izby na wieczerzę, wiedzieli bowiem, że w tej karczmie nie było godnego posiłku dla jego osoby.

  1. Prócz innych złośliwości i insynuacyj, mógł przeczytać w prologu:... „hemos de decir dél que como soldado tan vicjo en anos cuanto mozo en brios, tiene más lengua que manos“. (Możemy powiedzieć, że ów żołnierz, t. j. Cervantes tak jest stary latami, jak młody odwagą; ma więcej języka niż rąk“).