Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/223

Ta strona została przepisana.

dziesięciu reali. Roque chciał się wywiedzieć również kto byli jadący w karocy, dokąd się udawali i ile pieniędzy mieli. Jeden z służących, siedzący na koniu, rzekł:
— Moja pani, donja Guiomar de Quininones, żona regenta „Vicaria“ w Neapolu, ze swą córką, ochmistrzynią i panią dworską, znajduje się w tej karocy. Towarzyszymy jej my, sześciu służących; pieniądze nasze sięgają sumy sześciuset skudów.
— Zatem — rzekł Roque Guinart — posiadamy tu razem dziewięćset i sześćdziesiąt reali; żołnierze moi mają jeszcze z sześćdziesiąt, porachujcie przeto ile na każdego z nas przypada, bowiem ja złym jestem rachmistrzem.
Zbójcy, usłyszawszy te słowa, zawołali wesołym głosem:
— Niechaj Roque Giuart tysiąc lat żyje, na złość hultajom, coby go zgubić pragnęli.
Oficerowie ubolewali nad utratą swoich pieniędzy, pani regentowa zasmuciła się, zaś pielgrzymi nie cieszyli się zbytnio, widząc, że im ich dobro odejmują. Roque trzymał ich w niepewności, przez kęs czasu, aliści później, nie chcąc im przeciągać tego stroskania, które na strzał z muszkietu już poznać można było, obrócił się do wojskowych i rzekł:
— Uczyńcie mi grzeczność Mości Panowie, i pożyczcie mi sześćdziesiąt skudów, jejmość pani regentowa raczy użyczyć osiemdziesiąt, aby ukontentować oddział moich żołnierzy, bowiem ksiądz jada tam gdzie śpiewa; później będziecie się mogli swobodnie w dalszą drogę udać; dam wam straż moich ludzi do odprowadzenia, tak, aby wam nie przyczyniły szkody inne moje podjazdy, które mam w tej okolicy. Nie jest moją chęcią źle się obchodzić z żołnierzami i z białogłowami, osobliwie wyższego stanu.
Oficjerowie wielu dwornemi słowy złożyli Roque dank za jego uprzejmość i hojność, bowiem za