Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/24

Ta strona została przepisana.

ry na nich czeka. Aby jednak wysokość drogi nie czyniła im zakrętu głowy, trzeba mieć zawiązane oczy do czasu, gdy koń zarży, co będzie znakiem, że podróż dokończona.
To powiedziawszy, dzicy ludzie ostawili Kołkobieguna i odeszli krokiem, pełnym godności.
Zaledwie Doloryda konia obaczyła, rzekła ze łzami do Don Kichota: — O najdzielniejszy rycerzu, obietnica Malambruna jest uskuteczniona, koń przybył, nasze brody rosną! Każda z nas, pospołu ze swemi włosami na brodzie, błaga cię, abyś ogolił nas i ostrzygł. Na tem teraz wszystko zawisło, abyś pospołu z swym giermkiem, dosiadł Kołkobieguna i uczynił szczęśliwy początek tej podróży niesłychanej.
— Dopełnię tego chętnie, grabini Trifaldi — odparł Don Kichot — nie bawiąc się szukaniem poduszki i ostrogów, aby czasu po próżnicy nie tracić. Tak wielka jest bowiem chęć moja oglądania was wszystkie ogolonemi i ochędożonemi.
— Ja tego nie uczynię — rzekł Sanczo — ani chętnie, ani niechętnie, żadną miarą, a jeżeli te ostrzyżyny bród nie mogą się obejść bez tego, abym wlazł na grzbiet koński, niechaj mój pan poszuka sobie innego giermka, co mu towarzyszyć będzie, zasię te damy innego środka do wygładzania swoich twarzy. Nie jestem czarownikiem, abym po powietrzu latał. Coby rzekli poddani moi, wyspiarze, gdyby uznali, że ich Rządca na wszystkie wiatry się rozpuścił, jak latawiec. Do tego, stąd do Kandai jest trzy tysiące mil z okładem, jeśli tedy koń się zmorduje w drodze, albo olbrzymowi coś do łba przyjdzie, spóźnimy się z powrotem o pół tuzina lat; wówczas nie będzie już na świecie wyspy ani wyspiarzy, co mnie poznać będą mogli. Mówi się wszak pospolicie, że opóźnienie sprawuje utracenie, i że gdy ci jałówkę dają, biegaj rączo po postronek. Niech mi przebaczą brody tych