Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Merlin w swój rachunek jedną plagę za dziesięćby ci zapisał.

Generał zapytał, co się znaczyć miały te biczowania i to odczarowanie Dulcynei, gdy jeden z marynarzy wykrzyknął: — Forteca Monjuich daje znak, że spostrzeżono statek wioślarski na zachodzie. Na te słowa, generał zaraz skoczył na pomost galery. — Dalej, moje dzieci, aby nam ujść nie zdołał! Musi to być brygantyn korsarzy algierskich, który nam ten strażnik wskazał. W tej chwili do galery kapitańskiej zbliżyły się po rozkaz trzy inne statki. Generał rozkazał, aby dwie z nich, wypłynęły na pełne morze, trzecia zaś, wraz z jego galerą, koło brzegu krążyła, tak, aby brygantyn wymknąć się nie mógł. Galernicy dopadli do wioseł i poczęli galery z taką furją poruszać, iż wydało się, że nie płyną, lecz że po morzu lecą. Te, które na głębokie morze wyszły, ubiegłszy ze dwie mile, dostrzegły statek o czternastu, czy piętnastu ławach rudelniczych, jak o tem, z rzutu oka, wnioskować było można i który, dostrzegłszy galery, chciał umknąć, mniemając, że mu się to uda, dzięki swej letkości, acz nadaremnie, bowiem galera kapitańska była jedną z najlżejszych na morzu. Wysforowała się tak naprzód, że załoga brygantynu przekonała się, iż niepodobna było schwytania uniknąć. Arraez[1] kazał przestać robić wiosłami, aby się poddać i nie wzbudzać gniewu w dowódcy naszych galer. Aliści los inaczej ustanowił, bowiem, gdy galera kapitańska zbliżyła się już tak, że załoga algierskiego statku dobrze słyszeć mogła napomnienia do poddania się, dwaj pijani Turcy, którzy znajdowali się na brygantynie (wraz z dwunastoma swymi rodakami), wypalili z muszkietów, zabijając dwóch żołnierzy naszych na galerach. Generał tak się rozgniewał, iż zaprzysiągł nie pozostawić przy życiu nikogo z jeńców, wziętych na brygantynie i z największą żwawością na nich natarł, brygantyn jednak, dzięki swej małości, mógł prze-

  1. Arracz — komendant statku berberyjskiego.