Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/282

Ta strona została przepisana.

jest wcale szpetna, pasterze zasię bywają czasem bardziej złośliwi, niż to z ich pozoru wnosić można. Nie chciałbym, aby szli wełny szukać, aby powrócić postrzyżeni, Ludzie oddają się miłości, tak na polach jak i w mieście, tak w chatach pastuszych, jak i pałacach królewskich; jeśli się jednak przyczynę odejmie, grzech spełznie na niczem; gdy oczy nie widzą, serce spokojne pozostaje, lepiej przez płot przeskoczyć, niż modłom poczciwców zaufać.
— Skończ z tymi przysłowiami, Sanczo — rzekł Don Kichot — dość na tem, które pierwsze wymieniłeś. Jużem cię kilka razy przestrzegał, abyś niemi nie szafował tak hojnie i nieco w tem miał wstrzemięźliwości, widzę jednakże, że to na pustyni kazać; matka karze dziecię, a to swywoli przecie. — Zaprawdę, WPanie — kocioł garnkowi przygania, a sam smoli. Naganiając mi przysłowia, sami je parami nadziewacie. — Posłuchaj, Sanczo — rzekł Don Kichot — ja je przytaczam stosownie, tak iż pasują właśnie, jak pierścień na palec, ty zasię ciągniesz je za włosy i, nie przytaczając ich wcale, za sobą je wleczesz. Jeśli mnie pamięć nie myli, zdaje mi się, żem ci już mówił, iż przysłowia są krótkiemi sentencjami, wydobytemi z długiej eksperjencji i uważnego doświadczenia starożytności. Acz te, które nie na swojem miejscu są wtrącone, wydają się być raczej głupstwem, niż sentencją. Atoli poprzestańmy na tem, ponieważ zaś noc się zbliża, oddalmy się od traktu, aby sobie do noclegu jakiegoś miejsca wyszukać. Jutro będzie, jak Bóg da i rozrządzi!
Oddaliwszy się tedy, zjedli późną i lichą wieczerzę, ku niemałemu zmartwieniu Sanczy, któremu przyszły na pamięć wszystkie utrapienia, czekające rycerzy błędnych, w lasach i w górach, gdy tymczasem w domu Diega de Miranda, na weselu Kamacza, w zamku książęcym i w domu Antonia Moreno wspaniałą go-