Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/292

Ta strona została przepisana.

Wnet ukazał się, obok węzgłowia, na którym głowa Altsidory spoczywała, młodzieniec jakiś, w rzymski strój ubrany, który stosując się do swego na arfie przygrywania, zaśpiewał czystym i słodkim głosem te strofy:

Zanim się znów do życia zbudzi Altsidora,
Cna panienka, zabita wzgardą Don Kichota,
Nim suknie, ze zgrzebnego sporządzone wora
Przywdzieje na się wszelka dam dworskich hołota,

Nim Ichmość patii Księżna swoje ochmistrzynie
W aksamity i przednie jedwabie przystroi,
Ja piękność Altsidory będę śpiewał ninie,
Piękniej niż śpiewak Tracji na lirence swojej.

Niema przesad w mych słowach, gdyż ten obowiązek
Uskuteczniać nie tylko dziś, za życia muszę,
Lecz i wówczas, gdy dusza pozna z śmiercią związek,
Gdy martwym mym językiem znów w gębie poruszę,

By należną zachwalę oddać Altsidorze;
Dusza ma wyzwolona z ciasnego zamknienia
Zejdzie na fale Styksu, zaś pieśń, którą złożę
Zastanowi bieg mrocznej rzeki zapomnienia.

— Dość na tym — rzekł w tej chwili jeden z dwóch króli, dość na tym, boski śpiewaku, gdyż nigdybyś nie skończył wysławiania najprzedniejszych cnót i śmierci nieporównanej Altsidory, która nie umarła jednakoż, jak rozumie pospolitość niewiadoma, lecz żywię, dzięki swej sławie i może ożyć, skoro wskrzesi ją Sanczo Pansa, przez swą przecierpianą