ką, jaką była, nie zaś za zamek obronny, z fosami, wieżami, bramami, i zwodzonym mostem, bowiem po swojej klęsce, jaśniejsze i lepsze miał wszystkich rzeczy rozeznanie. Dano mu izbę dolną do wypocznienia, gdzie, zamiast zasłon w oknach, wisiały dwa kawałki malowanej materji, jak to się po wsiach zdarza. Na jednym przedstawione było porwanie Heleny. gdy zuchwały gość wykradał ją Menelausowi, inne wyrażało historję Eneasza i Didony. Ta, na wysokiej stojąc wieży, białą chustą dawała znaki swemu płochliwemu kochankowi, który umykał morzem na statku, czy też fregacie. Rycerz nasz, zważając te dwa malowidła, ujrzał, że Helena nie wydawała się gniewliwa, ukazując uśmiechniętą twarz filutki. Co się zaś pięknej Didony tyczy, to wylewała ona łzy, wielkie jak groch. Don Kichot, obejrzawszy je szczegółowie, rzekł: — Te dwie damy mogłyby się słusznie żalić, że się nie urodziły w moim wieku, ja zaś mam, niefortunny, przyczynę do użalenia, żem nie żył wówczas, bowiem spotkałbym się z tamtymi kawalerami. Troja nie byłaby zburzona, ani Kartagina spalona, wystarczałoby mi zabić Parysa, aby zapobieżyć wielkim nieszczęściom.
— Założyłbym się — rzekł Sanczo — że wkrótce nie będzie zajazdu, szynku, oberży, albo balwierskiego kramiku, gdzieby nie ukazywano wyrażonych na płótnie naszych dokazywań i przewag. Chciałbym jednakoż, aby zdatniejszy jakiś malarz je przedstawił niż ten, co te damy napaćkał. — Dobrze mówisz — odparł Don Kichot — bowiem ów pacykarz podobien jest do Orbaneja, malarza rodem z Ubeda, który, gdy go się zapytano, co maluje, odpowiedział: Co się zdarzy! Kiedy chciał naprzykład wyrazić koguta, pisał pod spodem, że to jest kogut, tak aby go za lisa nie poczytano. Takim wydaje mi się być, jeśli się nie mylę, Sanczo, ów malarz, czy też pisarz (gdyż to jedno), który ogłosił historję tego nowego Don Ki-
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/312
Ta strona została przepisana.