Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/325

Ta strona została przepisana.

dzień wiersze pasterskie i bohatyrskie, jakie mi imaginacja nasunie, abyśmy, błądząc w tych miejscach bezludnych, przyjemnie czas spędzać mogli. Rzecz główna w tem, mili przyjaciele, aby każdy wybrał sobie imię pasterki ulubionej, którą będzie w swoich pieśniach wysławiał. Nie pozostawimy jednego drzewa, choćby o korze najtwardszej, na któremby nie zostały wyryte imiona naszych pasterek. Będziemy naśladowali w tem starodawny obyczaj pasterzy zakochanych.
— Hej, to będzie arcywybornie — zawołał Don Kichot — co się do mnie należy, to nie mam potrzeby zmyślać sobie imienia jakiejś pasterki, gdyż mam pod ręką nieporównaną Dulcyneę z Toboso, zaszczyt tych krajów, ozdobę łąk i pól, dumę piękności, kwiecie wdzięku i rozumu, słowem, istotę tak doskonałą, że żadna zachwała, choćby w największych przesadniach, nie wzniesie się na stopień jej zasługi.
— Prawda to najszczersza — rzekł pleban — my jednak musimy się obejrzeć za wdzięcznemi pastereczkami, któreby nam do gustu przypaść mogły. — Gdyby ich tu brakowało — przydał bakałarz — nadamy im imiona w księgach pomieszczone, od których roi się na świecie: jak Philis, Amaryllis, Djana, Florida, Galatea, Belisa. Ponieważ tani to towar, możemy coś zdatnego, do upodobania, sobie wybrać. Jeśli moja dama, lub lepiej rzekłszy, pasterka będzie się zwala trafunkiem Anna, będę ją sławił pod imieniem Anardy, jeżeli Franciszka, na ten przykład, pod imieniem Francyny, jeżeli Łucja pod imieniem Łucindy i tak dalej. Tym kształtem wszystko na wybór pójdzie! Jeżeli Sanczo Pansa wejdzie do naszego społeczeństwa, będzie mógł wysławić swoją żonę Teresę, jako Teresinę.
Don Kichot uśmiechnął się. Pleban, pochwaliwszy raz jeszcze znakomity i piękny zamysł Don Kichota, ofiarował się towarzyszyć mu, poświęcając na to