Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/33

Ta strona została przepisana.

trza ognistego. Chciałem wówczas oczy sobie odsłonić, aliści mój pan, którego o pozwolenie odjęcia chustki poprosiłem, nie chciał na to przystać; wszelako ja, będąc z przyrodzenia ciekawy i chcąc zawsze wiedzieć, co mi na drodze zawadza, odsłoniłem koło nosa trochę chustki nieznacznie, tak, że nikt nie spostrzegł, a potem począłem patrzeć na dół. Ziemia zdała mi się tak maleńka, jak ziarnko gorczycy, zaś ludzie, co po niej chodzili, jak orzechy. Z tego wszystkiego wnosić można, że w tej chwili wysoko lecić musieliśmy.
— Przyjacielu Sanczo — rzekła księżna — bacz co mówisz; tym sposobem, jak powiadasz, nie widziałeś ziemi, tylko ludzi, co po niej chodzili. Jasne jest, że jeżeli ziemia nie zdała ci się większa, jak ziarnko gorczycy, a każdy człek jak orzech, tedy jeden człowiek zakryłby całą ziemię.
— To prawda — odparł Sanczo — jednak uznałem ziemię, spojrzawszy na nią ukosem z boku — Zważ Sanczo — odparła księżna — że gdy się patrzy ukosem, nie można obaczyć w całości tego, co się tylko jedną stroną okazuje.

— Nie rozumiem się na tych wszystkich sposobach patrzenia — odparł Sanczo. — Dość na tem, jeżeli Wasza Dostojność wiedzieć będzie, że skorośmy lecieli zaczarowani, również przez omamienie, mogłem widzieć całą ziemię i wszystkich ludzi z którejkolwiekbym na nich patrzył strony. Jeśli temu się wiary nie da, tem mniej, będzie dowierzała Wasza Dostojność, że gdym odsunął chustkę z nad brwi, ujrzałem się tak blisko nieba, że odemnie do niebieskiego stropu nie było więcej jak półtorej stopy, mogę przysiądz na to śmiele, że niebo jest obszerne i wielkie niezwykle. Zdarzyło się później, że lecieliśmy blisko siedmiu kóz.[1] Na duszę moją, zaklinam się, że ledwiem nie zdechł od pociechy, gdym to obaczył, ponieważ w młodości mojej byłem kozopasem, tedy, chęć mnie

  1. To jest konstelacja plejad, mitologicznych córek Atalanty i nimfy Pilione, zmienionych w siedem gwiazd, obok konstelacji Byka.