Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/38

Ta strona została przepisana.

sowną do urzędu twego, i opatrzą we wszystkie rzeczy, do podróży potrzebne.
— Niechaj mnie przystrajają, jak sami chcą — odparł Sanczo — jakimkolwiek kształtem będę ubrany, zawsze Sanczo Pansą pozostanę.
— To prawda — rzecze książę — lecz suknie muszą stosować się do urzędu i godności posiadanej, i nie byłoby to rzeczą przyzwoitą, gdyby sędzia ubierał się, jak żołnierz, zaś żołnierz, jak ksiądz.
Co się ciebie tyczy, Sanczo, to musisz być ubrany napoły jak jurysta i jak kapitan napoły, bowiem na wyspie, którą ci daję, równie jest potrzebna broń wojenna, jako i pisma.
— Nie znam się na pismach — odparł Sanczo — i alfabetu nawet nie rozumiem. Dość jednak mieć Ojcze Nasz w pamięci, aby być dobrym wielkorządcą.[1] Co się broni tyczy, to będę szermował tą, którą mi dadzą, dopóki nie upadnę na ziemię. Wówczas niech mi Bóg będzie na pomocy.
— Mając tak piękną pamięć — rzekł książę — Sanczo nigdy nie popełni najmniejszego uchybienia.
Wtem nadszedł Don Kichot. Wiedząc o rychłym terminie odjazdu Sanczy na jego wielkorządstwo, za pozwoleniem księcia, wziął giermka za rękę i udał się z nim do swej komnaty, w tym zamyśle, aby poradzić mu, jak ma poczynać sobie na swoim urzędzie. Gdy weszli do komnaty, zamknął drzwi za sobą, poczem zmusiwszy Sanczę prawie siłą, aby usiadł przy nim, spokojnym głosem rzekł doń w te słowa:

„Nieskończone dzięki składam niebu, przyjacielu Sanczo, że nim zdołała mnie spotkać jakaś pomyślna okoliczność, fortuna tobie już naprzeciw wyszła. Ja, który odkładam żołd za twoje zasługi, do owej szczęśliwej dla mnie chwili, zważam się dopiero na początku mej pomyślności, ty zaś, przeciwko prawom rozumu i czasu, widzisz się już zaspokojony, we wszystkich pragnieniach twoich.

  1. Dawne elementarze hiszpańskie miały na pierwszej stronie znak krzyża świętego jako że „initium sapientiae est timor Domini“. Sanczo chce powiedzieć, że aby być dobrym gubernatorem, wystarcza być dobrym chrześcijaninem.