Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/48

Ta strona została przepisana.

Trza, aby miód był, a muchy same się już znajdą. Znaczysz tyle, ile posiadasz — mówiła moja babka — i nigdy nie wywrzesz zemsty swej na człeku, co opływa w dostatki.
— Bądź potrzykroć przeklęty, Sanczo! — zawołał Don Kichot — niech cię, pospołu z twemi przysłowiami, sześćdziesiąt tysięcy czartów porwie. Oto już od godziny niżesz jedno przysłowie na drugie, a mnie za każdem bebechy się we wnętrzu przewracają. Przysięgam ci, że te przysłowia na szubienicę cię doprowadzą, że ani chybi wasale za nie władzę ci odbiorą i że na twej wyspie wielkie zamieszki stąd wynikną. Ale, powiedz mi, durniu, skąd je wyciągasz i jak ich używasz? Ja, chcąc choćby jedno stosowne wynaleść, zaraz się potem oblewam, tak jakbym ziemię łopatą kopał.
— Nie gniewajcie się na mnie, Wasza Miłość — odparł Sanczo. — Zaliż można mnie winić za to, że moje dobro użytkuję, zważywszy na to, że krom przysłowiów innego dobra, ani w pieniędzach ani w ziemi nie posiadam. A owóż i teraz na końcu języka cztery przysłowia mi się wiercą, a wszystkie są tak stosowne, jak post w marcu. Aliści przemilczę je, gdyż człek w mowie wstrzemięźliwy, zwie się Sanczo.
— Tym Sanczem nie jesteś ty — zawołał Don Kichot — i jeśli już na tym świecie na coś się nadajesz, to przecie nie na milczka, a raczej na tego, co wszelkie brednie plecie uporczywie.
Chciałbym jednakoż uznać, jakie to cztery przysłowia, do tej okoliczności się ściągające, masz w tej chwili na języku. Sam nieźle językiem szermuję, aliści żadnego stosownego przysłowia teraz znaleść nie mogę.
— Zaliż trzeba nam lepszych, niż te oto — odparł Sanczo: — Nie kładź palca między drzwi, bo ci go przyskrzypną; w swoim domu nie odpowiadam nikomu; gdy gliniany dzban bije w kamień, tem gorzej