Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/58

Ta strona została przepisana.

można, że za dawnych wieków używano krochmalu i otwarte kołnierze noszono.) Benengeli dalej ciągnie na ten kształt:
„Potrzykroć biednym i nieszczęsnym jest ten potomek znakomitej rodziny, co dla zachowania wspaniałości swojej pozoru, źle jada, zamknąwszy się w czasie posiłku w komnacie, zaś później wychodzi na dwór z dłubaczką do zębów w ustach, chocia i nie jadł nic takiego, poczemby zęby sobie musiał czyścić. Nieszczęsny, powtarzam, kto godnością pozoru swego ma umysł wiecznie zaprzątniony i mniema, że już o milę zdaleka widać łatę w jego bucie, zatłuszczony kapelusz, opończę wyszarzałą i głód jego żołądka.“
Wszystkie te rzeczy przyszły na pamięć Don Kichotowi, gdy mu się pończocha podarła. Aliści pocieszył się znacznie, ujrzawszy, że Sanczo zostawił mu parę ciżem do podróży. Umyślił nałożyć je następnego dnia. Wreszcie legł w łoże, zamyślony i smutny, bądź to dla tęsknoty za Sanczą, bądź też przez szkodę niepowetowaną swoich pończoch. Gotów był nawet połapać oczka nicią jedwabną innego koloru, co jest znakiem największego ubóstwa, jaki szlachcic dać może, w swoim ciężkim niedostatku. Zgasił świecę, aliści zasnąć nie mógł, gdyż noc była upalna i parna. Wstał z łoża i uchylił nieco okratowanego okna, dającego widok na piękny ogród. Otwierając, usłyszał głosy osób, rozmawiających w ogrodzie. Jął pilnie nasłuchiwać, a jakoże rozmowę toczący nieco głos podnieśli, te słowa usłyszał:
— Nie nalegaj na mnie, abym śpiewała, moja Emerencjo! Wiesz przecie, że odkąd ten gość do naszego zamku zawitał i gdy go moje oczy ujrzały, raczej płakać niż śpiewać potrafię. Wiadome ci jest także, że sen naszej pani jest letki, ja zaś nie chciałabym za wszystko zło na świecie, aby nas tu zdybała. A chociażby i spała i nie przebudziła się, na cóż się przyda mój śpiew, skoro nie obudzi się, aby go słu-