Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/61

Ta strona została przepisana.

Różnemi barwami upstrzoną
złotem w krąg bramowaną.

O móc się czuć w twem objęciu,
Lub ledz przy tobie w łożnicy,
Drapać cię w głowę pieszczenie,
By ją od świerzby uwolnić!

Zbyt wiele żądam, niegodna,
Tej laski mi nie dostąpić,
Wystarczyć musi nędznicy,
Jeśli się stóp twoich dotknie.

Jakieżbym dała ci czepki,
I jakie srebrne papucie,
Jakie pluderki z Damaszku
I jakie płaszcze z Holandjej

Perły tak wielkie jak orzech,
By twoje ciało zdobiły;
Perły te równych nie mają
Zowią się przeto „Jednemi“.[1]

Ze swojej skały tarpejskiej
Nie patrzysz Neronie manczański,
Na pożar, w którym goreję,
Ni go swym gniewem ożywiasz.

Jestem niewinnem dziewczątkiem,
Nie doszłam i lat piętnastu,
Przysięgam, że liczę czternaście
I trzy miesiące dopiero.

Nie jestem ułomna ni chroma,
Nie mam skaz żadnych, ni braków.
Płowe, jedwabne me sploty
Do ziemi sięgają prawie.


  1. Pellicer przypuszcza, że jest to aluzja do wielkiej i drogocennej perły, zdobiącej koronę króla Hiszpanji. Nazwana była dla swej rzadkości „La Sola“. Zagubiona została w czasie pożaru, w 1734 roku.