się ciasno wpół. Ona miała spódnicę ku górze zawiniętą, a do łona przyciskała mieszek, on zaś czynił wysilenia, aby jej mieszek odebrać. Nie mógł jednak żadną miarą uczynić tego, tak dobrze go broniła, krzycząc ze wszystkiej siły: „Sprawiedliwości boskiej i ludzkiej. Patrzaj Wasza Dostojność, panie Wielkorządco, na zuchwałość i bezwstydność tego niegodziwca, który w środku miasta na ulicy chciał mi wydrzeć worek z pieniędzmi, coś mi go WPan przysądził.“
— Czy ci go odjął? — zapytał gubernator.
— Uchowaj Boże — odparła białogłowa. — Radniej by mi życie wydarł, niźli mieszek. Jestem dziewką naschwał. Innych kocurów by trza było, aby mi brodę wyszarpały. Kleszcze, mioty, maczugi ani dłuta nie wystarczą, aby mi go wydrzeć z pazurów. Nawet szpony lwa tego nie sprawią.
Wówczas gubernator rzekł do białogłowy:
— Pokażże mi ten mieszek, dzielna niewiasto.
Kobieta zaraz go oddała, zaś Sanczo wziąwszy, przywrócił go wieśniakowi, mówiąc do zniewolonej, ale nie zgwałconej:
— Gdybyś tą samą żwawość i siłę, z którą teraz tego mieszka broniłaś, okazała przy obronieniu swego ciała, nawet Herkules by ci gwałtu zadać niemógł. Idź z Bogiem, a raczej do stu djabłów, niecnoto i nie pokazuj się w kraju tej wyspy, ani na sześć mil w okolicy, pod karą dwóch set rózg. Ruszaj precz mówię, szczebiotko i mataczko bezwstydna! Dziewka zatrwożona i zasmucona odeszła ze schyloną głową. Gubernator rzekł do wieśniaka: Idź z Bogiem poczciwcze do swej wsi z temi pieniędzmi, ale odtąd, jeśli ich utracić nie chcesz, waruj się gzić i cochać z którąkolwiek.[1]
Wieśniak podziękował wielkorządcy jak mógł najlepiej i odszedł. Wszyscy przytomni jeszcze raz zadziwieni zostali z rozporządzeń i wyroków nowego gubernatora. Wszystko to, spisane przez kronikarza,
- ↑ Pellicer wskazuje na „Norte de los estados“ Fray Francisco de Osuną, jako na źródło tej noweli.