Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/90

Ta strona została przepisana.
KAPITULUM XLVIII
O TEM, CO SIĘ PRZYDARZYŁO DON KICHOTOWI Z DAMĄ RODRIGUEZ, OCHMISTRZYNIĄ KSIĘŻNEJ JEGOMOŚCI, TAKOŻ O INNYCH ZDARZENIACH, GODNYCH UWIECZNIENIA W LUDZKIEJ PAMIĘCI

Ciężko raniony Don Kichot niezmiernie smutny i strapiony pozostawał, mając twarz przewiązaną, pooraną i dotkniętą nie tyle ręką Boga, ile pazurami kota. Są to nieszczęsne przypadki, związane z losami rycerstwa błędnego. Przez pięć dni z komnaty się nie wydalał. Jednej nocy, gdy będąc na jawie, rozmyślał o swych nieszczęściach i prześladowaniach Altsidory. usłyszał, że ktoś kluczem drzwi jego komnaty otwiera. Pomyślał zaraz, że to jakaś zakochana panienka przychodzi napastować jego obyczajność i k‘temu go przywieść, aby zdradził wiarę, którą miał zachować dla pani Dulcynei z Toboso.
„Nie, nie — rzekł, przekonany, że wszystko, co sobie wystawia w umyśle, jest prawdą szczerą, — nie (rzekł głośno, aby być usłyszany) największa piękność świata nie potrafi tego sprawić, abym przestał uwielbiać tę, której obraz wrył się i wraził w środek serca mego i w głębiny wnętrzności moich. Czyli jesteś, o damo moja, przedzierzgniona w podlą dziewkę, którą czuć czosnkiem, czyli w nimfę ze złotego Tagu, która tka tkaniny złote i jedwabne, czyli też Merlin i Montesinos trzymają cię tam, gdzie chcą, moją jesteś, gdzie