Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/96

Ta strona została przepisana.

nie doszły do uszu pani, która, chcąc zapobiec szemraniu ludzi, poswatała nas i ślub nam wziąć kazała w świętym kościele rzymsko-katolickim. Z tego stadła przyszła na świat córka, aby położyć kres szczęśliwości mojej (jeżeli już jakiejś szczęśliwości doznałam) nie, abym miała umrzeć przy porodzie, który był szczęśliwy i w swoim czasie odbyty, ale dlatego, że mój mąż wkrótce potem umarł z doznanego przestrachu, z czego WPan sam zadziwiony zostaniesz, gdy będę miała stosowną porę opowiedzieć mu o tem.
W tem miejscu pani Rodriguez zaczęła płakać rzewliwie, poczem rzekła do Don Kichota:
— Niech mi Wasza Miłość wybaczy z łaski swojej, panie Don Kichocie, ale to siły moje przechodzi, ile razy wspomnę mego nieboraka, oczy mi się łzami napełniają. Na mą duszę, z jaką to tęgą miną woził moją panią na krzyżu mulicy, czarnej jak heban. Kolaski i krzesła nie były wówczas w zwyczaju, jak dzisiaj i damy jeździły wierzchem, siedząc z tyłu za giermkami. Nie mogę przynajmniej tego pominąć, chcąc okazać dokładność i udatność mego męża nieboraka. Gdy razu pewnego wjechał w ulicę Świętego Jakóba w Madrycie, która jest wielce ciasna, ujrzał tą samą ulicą jadącego, alkada dworskiego, którego dwaj słudzy poprzedzali. Gdy tylko dzielny mój giermek go spostrzegł, zawściągnął cugli mułowi, dając poznakę, że chce zawrócić i złączyć się z jego orszakiem. Tymczasem moja pani, co wraz z nimi na mule siedziała, rzekła doń pocichu: Co czynisz nieszczęsny? Zali nie widzisz, że ja tu jestem? Alkald, człek grzeczny, wstrzymał swego konia i rzekł: „Jedź swoją drogą dalej Mości Panie, gdyż ja będę towarzyszył pani Kasildzie (takie było nazwisko mojej pani)“. Mój mąż, trzymając biret w ręku, upierał się jeszcze ciągle towarzyszyć alkaldowi. Widząc to, moja pani, pełna gniewu i zniecierpliwienia, wyciągnęła wielką szpilkę, a raczej kolec i wbiła mu w brzuch, tak, iż z