»W takiej ciszy tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy... Jedźmy!
Nikt nie woła...«
Śród zielonego suchej trawy oceanu,
Jak łódź samotna, tonąc na dalekim Krymie,
Mijając koralowe ostrowy burzanu,
Słuchaj fali: ktoś woła na Litwie twe imię!
Już iskra elektryczna niewidzialną drogą
Glob obiegła, w powietrze wsiąkła, jak w bibułę,
Już mogą ją pochwycić i słyszeć ją mogą —
Aparaty najczulsze i serca nieczułe.
Koncert z Rzymu w Londynie, z Tokio w Kopenhadze,
Ryk syren okrętowych znów na kontynencie,
Razem z giełdą w Berlinie i odczytem w Pradze,
To zmieszany gwar świata, bijący w zamęcie!
W Moskwie słyszą jak pluszcze słodka fala Wisły,
A my, — jak huczy ogień, który ktoś rozpala, —
Tłumie ludzi, ustami chwytających iskry,
Może tu cię połączy elektryczna fala!
Gdy samotny wędrowiec na chłodnej obczyźnie
Słuch natężał — innego chciał słyszeć wołania,