jego wiedzy nie wystarcza na dalsze kształcenie Ludwika — i zaczyna nowym systemem: bezplanowem rzucaniem chłopca w metody coraz to nowych nauczycieli, którzy to tylko mają wspólnego, że zgodnie w sponiewieranym organizmie artystycznym szerzą najstraszniejsze spustoszenie. Wycieczka Ludwika do Holandji w jedenastym roku życia również zawiodła, przynajmniej materjalnie.
W tym chaotycznym, bezlitosnym lesie błędów, uprzedzeń, ciosów i sprzeczności mogła zaiste najbardziej gorzka rozterka szarpać skłócone myśli, skręcać uczucia w piekielny wir zatracenia wszelkiej orjentacji i na usta wywołać tragiczne przekleństwo: Dość! Zginąć, byle bez muzyki!
Ale w chwili najcięższego zwątpienia pojawia się mądry, pełen zrozumienia i miłości nauczyciel. Krystjan G. Neefe. I kto wie, czy ten właśnie Neefe nie ma w obliczu tworu Beethovena głównej zasługi osłonięcia skatowanego dziecka przed ostatecznem zgorzknieniem.
(W roku 1782 ukazała się, sztychowana w Mannheimie z inicjatywy Neefego, pierwsza kompozycja dwunastoletniego artysty, dziewięć warjacyj na temat marsza Dresslera, skomponowanych „par un jeune amateur Louis van Beethoven âgé de dix (!) ans“, robota banalna, szablonowa, zdradzająca niezgrabną rękę adepta.)
Neefe, to pierwszy nauczyciel. Neefe pierwszy przynosi dziecku dostojne objawienie ewangelji Bacha. Neefe to pierwszy człowiek, który rozumnym wzrokiem i subtelną intuicją ogarnął cały ogrom tkwiących w małym chłopcu, ukrytych, zdeptanych pierwiastków genjuszu. W nim zjawia się uczniowi ta moc dająca nadzieję, której nie dawał mu nikt, ta mądra i świadomie kierowana dobroć, o której zwątpił, że jest na świecie — ta zdolność nakierowania męskiego, której
Strona:Przybłęda Boży.djvu/025
Ta strona została przepisana.