potomność. Tu Jeden z konieczności dziejowej wyszedł i wzeszedł i rozpiął się jasnym łukiem nad znękaną ziemią. Niósł jej wolność i pokój, który z wolności idzie. Aby nastała modlitwa radości, bezinteresowność pracy. Nawet już nie człowiek, ale jego myśl. Ta sama myśl, która przenikała odwiecznie każdy odruch wewnętrznego bohaterstwa, ta jedyna, której żadna najlżejsza manifestacja bez celu nie ginie. W takim, jak On, skupia się ta myśl w sęk czynu, podparta miljonami nieujawnionych myśli z tej samej gleby, wykwitających tu i tam, w nieskalanej bezbronności, pozornie bez celu. W tej sferze żadne ziarno, żaden pyłek nasienny nie pada na ugór; każdy z nich wyda plon, teraz lub potem, tem wyższy, im bardziej był bohaterstwem samem w sobie, dla niczego. Może to ten dyktator, dzwoniący mieczem nad Europą, może to ty lub tamten, może Beethoven. Tak, tak — On.
W tym samym roku 1803, który jest otwarciem drzwi na zupełnie nowe, nieogarnione światy, przypadają narodziny utworu, który niemało przyczynił się do prędkiego rozblasku sławy i popularności Beethovena. Powstaje świetna, roziskrzona, pyszna i zachwycająca Sonata na skrzypce i fortepian, a-dur (op. 47), dziewiąta zrzędu, przypisana słynnemu skrzypkowi Rudolfowi Kreutzerowi i stąd na zawsze „Kreutzerowską“ nazwana. Jest ona koroną sonat skrzypkowych, najwdzięczniejszem tworzywem koncertowego popisu, ale zarazem odstępstwem twórczem w kierunku wirtuozerstwa. Przeznaczeniem jej nierozłącznem jest olśniewanie, nie wstrząsanie duszy. Była i jest zawsze ponętnym placem współzawodnictw artystowskich, miarą siły imponowania. Natężeniem wewnętrznem i polotem istotnej poezji pozostaje wtyle za główną masą czynu
Strona:Przybłęda Boży.djvu/115
Ta strona została przepisana.