lena trzech tematów pachnie ciężką tęsknotą aromatycznego skwaru i nieba gdzieś włoskiego; w jakieś nocne, falujące akordy fortepianu wrzyna się żałosną melancholją pieśń tęsknego fagotu. Wymowne kadencje i wystawne akcesorja zdobią to wewnętrzne marzycielstwo, w puch nagle rozbite jednym końcowym akordem.
Lekkie, krzątliwe i zwinne Rondo daje beztroski wypoczynek po spizach pierwszej, po sercowości drugiej części Koncertu. Igraszki wdzięczne, jak z imć Don Juana mozartowskiego komnat zasłyszane. Jakieś buffo swawolne, godzina rozrywki, psc4 i przekory, na rozmaite sposoby, z zabawnem fugato i zdyszanem presto nakoniec.
Formie kompozycyjnej, zowiącej się koncertem, tu stanął epokowy, wysoki drogowskaz na wszystkie czasy.
W tym samym okresie zbiegają się zewsząd najszlachetniejsze koncepcje, gmatwa się cały kłąb nowych nici na dzieła najwyższej próby. Jest to jeden z tych etapów życia, kiedy niesposób nastarczyć siłami cielesnemi, czasem, fizyczną możliwością, kiedy każdy spoczynek jest zbędną i natrętną przerwą w ciągłości gorączki, a człowiek pasuje się z małością własnych sił. W wielkim cieniu Symfonji Bohaterskiej wykwita Trzeci Koncert fortepianowy, powstaje prócz Kreutzerowskiej Sonata fortepianowa f-dur (op. 54), niebardzo serdeczna, oporna i na uboczu pisana, a przytłacza ją olbrzym, który obok niej strzela w górę masywnym granitem monolitowej fasady, wielka Sonata siły, hartu i źrałości (c-dur, op. 53), Ferdynandowi Waldsteinowi poświęcona.
W dziele tem jest coś z pogodnej prostoty Ewangelji. Splot wielu sprzecznych składników, ułożonych w dziecięcym symbolu. Bezład wielu zewnętrzności, sprowadzonych do ładu jednego wnętrza, jak niezło-
Strona:Przybłęda Boży.djvu/118
Ta strona została przepisana.