autora do salonów księcia Lichnowskiego. Była tam księżna, blada i schorowana niewiasta o zniewalającej słodyczy; był poeta Collin, był stary przyjaciel bonnoński Stefan Breuning; było grono artystów z opery, z wypisanemi głosami w ręku zgrupowanych w półkole dokoła fortepianu, u którego zasiadła księżna.
Więc niezrównana Paulina Anna Milder-Hauptmann (Fidelio), do której stary Haydn rzekł: „Drogie dziecko, pani ma głos jak dom“. Więc mademoiselle Müller (Marcelina), Weinmüller (Rocco) Caché (furtian) i Steinkopf (minister); więc Józef August Röckel, predestynowany na wykonawcę Florestana, ten, który opowiada plastycznie ów pamiętny wieczór.
Wielka sala jarzy się bezlikiem świec w bogatych kandelabrach. Ściany zdobią ciężkie draperje z jedwabiu i w szerokich złoconych ramach malowidła przednich pendzlów. W fotelu obok rozparty bohater niniejszego zgromadzenia, posępny i małomówny, z grubym tonem partytury na kolanach. Kładzie teraz tom na fortepianie i otwiera przed dostojną pianistką.
Zaczyna się przegrywanie całego pierwszego i całego drugiego aktu, z zegarkami w ręku, z krytycznem mierzeniem czasu i najkonieczniejszych na pierwszy ogień skrótów. W przerwach obecni przyjaciele w zakonspirowanem sprzymierzeństwie przypuszczają do twórcy szturmy koncentryczne, mądrze argumentowane, silne i celne. Czoło zwichrzone, skamieniałe w marsie nieustępliwości, opiera się atakom jak twarda warownia. Czasem głowa niecierpliwym wstrząsem zaznaczy wolę nieubłaganą. Gdy strzały ponawiają się zbyt natarczywo, wywiązuje się krótki, gwałtowny dialog. Autor zacięcie broni każdego taktu, nie daje sobie wydrzeć żadnej nuty. Walczy z otwartą dumą i świadomą godnością o całość swego dzieła. Lecz przyjaciele, ta najserdeczniejsza opoka jego wielkości i duszy ucieczka, są mocni, są uparci.
Strona:Przybłęda Boży.djvu/137
Ta strona została przepisana.