Strona:Przybłęda Boży.djvu/150

Ta strona została przepisana.


Teraz już daleko za człowiekiem pozostały cienie biernej melancholji. Samotnicza negacja życia, zdziwaczała mizantropja rozwiały się przed tą wielką samotnością, która jest urodzajna, ponieważ znaczy się czynami, które (mimo wszystko) są czynami dla świata ludzi. Zresztą na myśli odludne poprostu czasu niema. Okoliczności zwracają pióro w stronę zaniedbanej od dość dawna muzyki kameralnej.
Rosyjski ambasador w Wiedniu, Razumowskij, syn chłopa, przez cesarzową Elżbietę zaszczycony tytułem hrabiowskim, był zapaleńczym znawcą i amatorem sztuki tonów. Sam jako dzielny skrzypek uczestniczył w zespołach prywatnych. Przez żonę swoją, siostrę Karolowej Lichnowskiej, spowinowacony był z domem książęcym, a przez to samo już ułatwione miał zbliżenie z Beethovenem. W okresie wycofania „Fidelia“ zamówił u przygnębionego autora nieszczęśliwej opery cykl nowych kwartetów smyczkowych.
Beethoven w promiennem słońcu majowem rzucił się w tę pracę. Zapomniał o wszystkiem co było, ślepo dał się porwać nowym pomysłom. Stworzył trzy Kwartety, poświęcone hrabiemu Razumowskiemu (op. 59), znów rewolucyjne i epokowe w stosunku do wszystkiego, co w tej dziedzinie dotychczas istniało, nawet do tego, co przedtem napisał on sam. Wydany na przełomie stulecia cykl sześciu kwartetów smyczkowych (op. 18) tkwi jeszcze niemal całkowicie w rokokowej epoce pudru i warkocza; jeden tylko Kwartet c-moll pozwala przeczuwać, do czego zdolny będzie jego autor w zakresie muzyki kameralnej. Ogólny ich prąd nie sięga daleko pod powierzchnię. Natomiast stworzona teraz trylogja oddycha gorącą, nasyconą i rodną wilgocią głębi. Beethoven przemawia spokojnie a potężnie, z pod pełnego sklepienia swojej ciężko zdobytej mądrości. Forma kwartetowa z trzaskiem rozsadziła uświęcone ramy, zogromniała do roz-