żał także Beethovena entuzjastyczny protektor, książę Lobkowitz. Beethoven wysłał do nowego kierownictwa obszerne pismo z propozycją stałej współpracy z teatrami, przyczem wyczerpująco uzasadnił i określił jej warunki. Na list ów nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Grono arystokratów nazbyt miało trzeźwe poczucie odpowiedzialności, by wiązać się stałą umową z wybitnym wprawdzie, ale najzupełniej nieobliczalnym kompozytorem. Wiedziano powszechnie, że jednem z zasadniczych znamion tego muzyka jest niezdolność dotrzymania jakiegokolwiek terminu i jak najdalej posunięta kapryśność. Któżby chciał w murach teatru, tego siedliska zawiści, humorów i ambicyjek, w kierat ciężkiej roboty powszedniej wprzęgać się w towarzystwie kapelmistrza, którego w żadnych karbach utrzymać niesposób, który potrafi rozpętać piekło nawet na oczach publiczności, który jest głuchy na uwagi, krytyki, żądania tych, którzy płacą za bilety. I głuchy naprawdę, dosłownie, głuchnący z roku na rok! Nie odpowiedziano mu wcale. A zawiedziony, z coraz dotkliwszemi kłopotami finansowemi parający się muzyk wyraził się do hrabiego Brunswicka: „Z tą książęcą hołotą teatralną nie dojdę do ładu“.
Tem zawzięciej oddawał się pracy w swoich czterech ścianach domu, albo w swoich czterech ścianach wschodu, południa, zachodu i północy na wzgórzach podwiedeńskich. Zdumiewająca jego metoda równoczesnego kształtowania kilku dzieł, zdolność tworzenia w tym samym okresie koncertu, fantazji chórowej, uwertury, pieśni, sonaty wiolonczelowej i dwóch symfonij (Piątej i Szóstej), z których każda w tak skończonej odmienności stanowi swój odrębny świat, — jest zagadką w zakresie psychologji twórczości. Rzec można, iż technika kompozytorska tego człowieka streszczała się w procesie segregowania, w procesie
Strona:Przybłęda Boży.djvu/167
Ta strona została przepisana.