Strona:Przybłęda Boży.djvu/190

Ta strona została przepisana.

są do słów Goethego, którego poezja coraz częściej go inspiruje. Wiele czasu spędza na lekturze Goethego i Schillera, Wielanda i Eurypidesa. Studjując wyczerpująco (wbrew zamiłowaniu) dzieła teoretyczne, układa „Materjały do generałbasu i kontrapunktu“. Lato mija w nastroju ciężkim, czczym i bezpłodnym. „Co za niszczycielskie, dzikie życie dookoła mnie: nic, jeno bębny, armaty, wszelaka nędza ludzka“.
Dopiero pod koniec lata zdołał wyrwać się do Baden i odetchnął. Zainteresował się wielce próbami wzlotów balonowych, które w tym czasie przedsiębrał w Baden pewien zegarmistrz wiedeński; przełamywanie oporu materji, przeczenie prawom fizyki i zdobywanie przestworów było przecież i jego najistotniejszym elementem. Odzyskany niejaki spokój trysnął natychmiast nowym zdrojem. Prócz Koncertu es-dur, o którym była mowa, powstaje przekornie urocza śmieszka, dwuczęściowa Sonata fis-dur (op. 78), o której sam powiedział: „Wciąż mówi się o sonacie cis-moll („księżycowej“); przecież ja naprawdę pisałem lepsze rzeczy. Taka sonata fis-dur jet wszakże czemś zgoła innem“.
Drugiem w tym roku dziełem w tonacji es-dur jest Kwartet op. 74, zwany „kwartetem harfowym“ — wielki poemat o bogatych skojarzeniach dźwiękowych i szczególnej oryginalności. Ośrodek jego, podniesione do rzadkich wyżyn Adagio, jest jednym z najpiękniej głębokich śpiewów beethovenowskich, grupującym dokoła trzech tematów w skończonej równowadze cztery instrumenty smyczkowe. W pierwszej części znów trójdźwięk jest kamieniem węgielnym, w trzeciej powraca coś jak znany nam dobrze stukający „motyw Losu“.
We wrześnin Beethoven znów jest w Wiedniu i dyryguje Eroiką. Pracuje tak upornie, że aż sam ten okres nazywa robotą „raczej na śmierć niż na nie-