Strona:Przybłęda Boży.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Powinowactwo z wyboru, jakie nawiązywało się między Beethovenem a Bettiną Brentano, wypowiadało się w długich, poufnych wymianach refleksyj, spostrzeżeń i przeżyć. Sąsiedztwo tak pokrewnej duszy, wrażliwości tak błyskawicznie wyczuwającej, działa rozwojowo w kształtowaniu się każdej świtającej idei. W takiej parze młodych oczu pijących z zawsze żywem i ufnem pragnieniem, w pytaniach takich usteczek wiecznie żądnych, jest cudowny rezonans dla powstających myśli. Wypowiadane słowo, tak wątłe zawsze i trwożliwe w zetknięciu z powietrzem, wchodzi natychmiast w aurę żyznej wilgoci i rozkwita. Odwraca się za siebie i daje zachęcający znak dalszym. Zwabione garną się tłumnie i rojem obsiadają dziecięcą królowę. Taka rozmowa jest płodnem pomnożeniem milczenia, jest podwyższeniem twórczej samotności. Szczególnie u kogoś, który każdą nowość wyzwalać musi w oporze niesłychanym.
W bujność takich sam na sam z dojrzewającą dziewczyną nie mogła się nie wkraść myśl o innym zgoła charakterze. Bujna i pełna, w sile wieku męskiego natura miałażby nie drgnąć w pewnych momentach, gdy między pytaniem i odpowiedzią powstawało milczenie, które nie było puste, a w tem milczeniu czworo oczu skrzyżowało się spojrzeniem symetrycznem? A jeśliby żadne z tych spojrzeń nie zdradziło się całkowicie, to przy największym nawet wysiłku przybrania maski obojętnej, przy mistrzowskiem oblekania pozorami nietylko spojrzeń, ale uścisku dłoni, brzmienia głosu i cieniów ruchu w kącikach ust — niezmiernie wiele mówi zawsze ostatni błysk wzroku, fermata końcowa, ów trudny do pochwycenia, lecz wymowny, jednoznaczny, tajną myśl obnażający i nieukrycie szczery sposób zdjęcia oczu z osoby, do której się ową myśl odnosi; ten ułamek sekundy, w którym