Strona:Przybłęda Boży.djvu/204

Ta strona została przepisana.

dorosłości myślenia i mimo powagi serca dziewczyna ta jeszcze była więcej dzieckiem niż kobietą. Może wybuchowy rozwój zdolności zaabsorbował dla siebie sumę temperamentu i odwlókł godzinę przebudzenia. Może indziej przebywały jej myśli serdeczne. Może (tak, tak pewnie było!) w Beethovenie tak dalece widziała wielkość ducha i nic poniżej, że w zapatrzeniu tem uwielbienie zabiło wszystkie inne uczucia. A co tam dostrzegała mimochodem, to zachwytem jej nie napawało; pisze przecież w jednym liście. „Mieszkanie jego jest bardzo dziwne: w pierwszym pokoju dwa czy trzy fortepiany, wszystkie bez nóg leżące na podłodze, kufry z jego rzeczami, krzesło o trzech nogach; w drugim pokoju łóżko jego, zimą i latem składające się z siennika i cienkiej kołdry, miednica na sosnowym stoliku, nocna odzież leży na podłodze. — Postać jego jest mała (jak wielki jest duch i serce); twarz śniada, ze śladami ospy, to co się nazywa: szpetna, ale ma niebiańskie czoło, w harmonji tak szlachetnej sklepione, że chciałoby się je podziwiać jak wspaniałe dzieło sztuki; czarne włosy, bardzo długie, które odgarnia wtył“. Gdzieżby tam poza górnem spojrzeniem na przestrzenie jego sztuki miało się znaleźć miejsce na jeden choćby wzrok inny, bardziej ziemski, choć także niebu poślubiony!
A on? On miał w Bettinie siostrę, przyjaciela, córkę, towarzysza i przemiłą zwolenniczkę, lecz uczucia błądziły zdala od niej. Gdy przyszła do niego, powiedział: „Pani mnie zaskoczyła w chwili, kiedy smutek zawładnął mną całkowicie“.
Jaki smutek? Smutek serca właśnie, związany ściśle z domem doktorostwa Malfattich. A w krótkich słowach wygląda to tak: Ignacy Gleichenstein zaręczony był z panną Nanette Malfatti, córką znakomitego lekarza. Jej siostra Teresa nie skończyła jeszcze lat siedmnastu, ale rozwijała w sobie piękny