i w wyzwolonem c-dur ustępuje płynnej pieśni Tria. Nie zeszedł jednak z pola: schronił się w wyraźny rytm basowy, który się zgłuszyć nie da. Wzmocnią go solidarne trąbki i rogi, wiola osrebrzy szesnastkowemi figurami — i zaczną się dziwy niepojęte. Czy jeszcze jesteśmy w państwie muzyki? Chorał jest znowu, z całym pięknym marsem na wysokiem czole, w majestacie, w grzmotach całej orkiestry. Zgasł, przypomniał sobie. Ale na jakimś akordzie zatrzymał się. Nie skończył. Strzępy wracają, utkane w osobne całości, osnute cichej miłości kokonami. W nieśmiałem, zachwycającem arpeggio tworzy się akord miękki, długi, ukojony, ten sam, którym się pieśń rozwarła.
I rozkroplone w radosnych bryzgach Presto, promieniami suto przetkane, uśmiechami wygwożdżone, wyskoczniło się na szeroki, ciepły gościniec i niewstrzymane pędzi prostym szlakiem; czasem tylko filuternie schowa się za drzewo, przykucnie w fertycznych podrygach — i znów ukazuje się całe. (Riemann dowiódł, że temat tego scherza przejął Beethoven niemal dosłownie z symfonji mannheimskiego kompozytora, Krystjana Cannabicha.) Rzuty śmiechu gdaczą i pluskają w kurzawie mokrej, jak świetnie kolorowy wodotrysk, podrzucający piłkę lżejszą od powietrza. Jeszcze raz wszystko — i jesteśmy na nowej stronie. Trio, nazwane Assai meno presto, reprezentujące te najlepsze rzeczy, które w najdzikszej zabawie zmilknąć nie mogą, powstało pono z hymnu pielgrzymiego, śpiewanego w Dolnej Austrji. Jest to krzepiący, pobudliwy osmęt człowieka, który wszystko rozumie i łączy w jedność. Instrumenty dęte niosą go szeroko, górnie, z namaszczeniem, jak chorągiew procesyjną, nad którą długa nuta powszechnego śpiewu płynie w nabożnej monotonji, nieustający skrzypcowy ton a. Pauzę wypełnia crescendo tajemniczych powtórzeń gis-a w basie, prowokujących
Strona:Przybłęda Boży.djvu/220
Ta strona została przepisana.