Strona:Przybłęda Boży.djvu/222

Ta strona została przepisana.

ma wrzasku zabijanych ani gruchotania kości. Wszystko dzieje się w pojednanych sferach zbawienia. Orgja wyzuta jest z resztek cielesności, kult zmysłów stał się kultem uczuć. Żywy ogień leje się na wszystko jak oberwanie chmury. Precz stąd czem prędzej wszyscy, którzy nie jesteście gotowi! Spali was na nic, zetrze na miazgę i proch; — Ciężkie „www“ kontrabasowe schodzą niżej, do upiornych podziemi, a góra cała w niezliczonych odmianach powtarza motyw słowiańskiega rytmu — kontrabasy zjeżdżają w głębie — równemi łomotami powtarzają: f — f — e — f — e — f — e — dis — e — f — e — dis i to natrętnie, nieodparte, niezmiernie ciężkie e-dis powtarzają bez końca, przez dwadzieścia jeden taktów i jeszcze przez cztery, potem przez dziesięć taktów biją w niesamowicie ciągłe e. A tymczasem wgórze przy tym widmowym akompanjamencie huczy bal duchów, wzbiera, coraz wspanialszy, coraz ognistszy, już się muzyka zlewa w nieopisane pojęki wichury, co słyszą się jak glissanda. Bicze płomieniste wypalają akcenty — ośmiokrotnie szesnastki oszalałe kręcą się w śmiertelnym wirze własnym — kaskada gamy wdół — rytm trójakordowy na wyżynie — rytm u stóp — i wszystko pada w milczeniu straszliwem...

NIEŚMIERTELNA KOCHANKA

A tymczasem prawie nie wiedział, jak już u jego boku rosło dawno zasiane ziarno szczęścia. Prawa do szczęścia nie mamy na ziemi, ale czasem ono wykwita nagle w chwili najcięższego skupienia udręk. Potem przychodzi niemal gotowe, pcha się w puste ręce, a ty stoisz bez ruchu, takie ci jest obce, takie niemożliwe.
Wyrosło w mocną dojrzałość kobiecą cudne dziecko, wyposażone najpiękniejszemi przymiotami,