na głowę“. Drugi jej skutek fatalny: wyjałowienie onych lat, tak szkodliwe, że na dwuletniej przestrzeni nie powstało żadne dzieło w wysokim stylu. Taka szarańcza nie przechodzi bez spustoszeń. Długo trzeba będzie po niej wykadzać zapowietrzone wnętrze.
Jedyną samotną chwilą okresu tego jest dwuczęściowa Sonata fortepianowa e-moll (op. 90).
Raz tu znowu odezwało się serce na nic nie rozpraszające uwagi. Cała ta sonata jest prosta i śpiewna jak jej tonacja. Pierwsza część Con vivacità przeciwstawia sobie dwa tematy, cudownie utulone i pojednane w trzecim. Stanowcza wola pięknie walczy z tłumionem uczuciem, które nakoniec góruje w łagodnem zwycięstwie. Część druga, w e-dur, Non troppo vivo e cantabile assai, jest jak śpiew dziecka, cała prostodusznie na bosych stopach idąca naprzód w zniewalającej bezbronności. Czystość jej w tem jest, że nic o swej piękności nie wie. Twarzyczkę wskos podniosła i nadstawiła słońcu i długim tonem śpiewającego legata rozwija się niewinna, burz nieświadoma. Sześć razy wraca prawie bez zmian — i jeszcze w siódmem powtórzeniu przebrzmiewa jak echo, jak cień echa, jak rym.
Dedykacja nosi nazwisko hrabiego Lichnowskiego. Hrabia Maurycy, brat księcia Karola, był jednym z członków tej artystycznej rodziny wielkich mecenasów. Rozdźwięk Beethovena z księciem z przed kilku lat, spowodowany zajściem w obecności francuskich oficerów, został rychło naprawiony. Hrabia Maurycy ożenił się właśnie z panną bez tytułu, po pewnych walkach z rodziną i dość długiem wahaniu. Gdy mu oto autor przysłał sonatę z dedykacją, hrabia wyraził przypuszczenie, że jego przyjaciel chciał tu wyrazić pewne określone idee. A Beethoven roześmiał się:
Strona:Przybłęda Boży.djvu/244
Ta strona została przepisana.