Strona:Przybłęda Boży.djvu/273

Ta strona została przepisana.

W dzień świętego Szczepana, w drugie święto Narodzin Bożych, pod naporem wspomnień wiejących obłokiem dawnej woni z tych najpiękniejszych dni świątecznych, samotni zupełnie siedzieliśmy w domu. Byłam bardzo smutna. Nawet nadzieja ujrzenia go chciała już gasnąć, kiedy przyszedł jednak. „Ale nie przyszła z nim radość, jak zwykle; milczący był i przeglądał bez przerwy jakiś kalendarz rodzinny.“ Mnie z serca krew pada twardemi kroplami na jego wielkie, genjalne, ukochane ręce — a on wertuje kalendarz!!
„Nie mam na to rady, że całe moje życie jest nim przepełnione: gdziekolwiek jestem, w najmilszych moich zatrudnieniach — on jest na mojej drodze.“
Myślę o tamtej. Opadły ze mnie myśli złe, zazdrosne, nieprzychylne. „Teraz już tylko jest myśl, że nie jest mi pisane szczęście miłości — i że tak małą siebie widzę przy tej istocie, która musi wielkie posiadać zalety, skoro u takiego człowieka rozbudziła tak wysokie zainteresowanie.“
Dnia 19 stycznia: „W lecie może na pewien czas zamieszka u nas; w tem słowie jest wiele, nieskończenie wiele. A jeżeli takby się stało naprawdę — no i co potem? Tak, potem miałabym niejedną nadzieję, a teraz nie wolno mi nic, nawet czekać.“
W marcu nastąpiło małe nieporozumienie. Miałam dla niego w sercu gorycz. Ojciec z nim się poróżnił. Nie widywaliśmy go długo. „Dzisiaj odczytuję te słowa z bardzo miłem uczuciem; bo on przyszedł — i już wszystko jest dobrze. — Kiedy Nanny zapytała go, czy jeszcze się gniewa, odpowiedział:
— „Zbyt małą wagę przywiązuję do siebie, aby się gniewać.“
Gdyby moje spełnione pragnienie, aby on zrozumiał, że mu dobrze życzymy, i mógł nas za to lubić, gdyby to życzenie mogło rozszerzyć się jeszcze tro-