Strona:Przybłęda Boży.djvu/293

Ta strona została przepisana.

zmąconej kryształowości temat sam, nagi — wierzymy, że on zawsze przychodzi, po każdem odwróceniu się — i najprościej kończy Sonatę szesnastu taktami swego rozśpiewu.
Sonata as-dur (op. 110) jest bez dedykacji: nie było godnego jej. Moderato cantabile, rozpoczynające ją, ma powierzchnię bez najmniejszej zmarszczki, zwoloną z resztek pian, z ukazanem w całej soczystości rysunku dnem i jego bogatem życiem. W drugiej części, Molto allegro, to, co tam wali niepowstrzymanie i jesiennie wyszumia się w nieokrzesanych skokach, sforzatach i pauzach, nazwano: humorem. Widzę w tem raczej wpół zapomniany pobrzęk wszystkiego, co się już przesiliło i już nie ma wrócić: daleką opowieść o dawno zgasłych latach. I rzeczywiście: wkrótce szarpane akordy końcowe zmazują ten obraz, na trzymanym pedale pasaż basowy jedzie wgórę do zaciekawiającej fermaty — i jesteśmy w uroczystem b-moll Adagia. Rzut oka na układ tej części trzeciej ujawnia swobodę, z jaką autor traktuje utarte formy; co chwila zmienia się tempo, tonacja, miara taktu, a liczne informacje autorskie są wyrazem wielostronności tego rozdziału. Po trzytaktowej cichej introdukcji wypływa recytatyw w formie wyrazistego zdania. Z tajemniczo dygoczącego a, które nagle prowadzi w e-dur, wyłuskuje się w drgającym bólu (takt 12/16) żałosny śpiew Arioso dolente, jak płacz rzeczywistego człowieka, płacz niewstrzymany, rozbolały, żądny współczucia, przybity do krzyża w bezsilnem cierpieniu. Na skroń pokrwawioną kładzie mu cichą dłoń majorowy temat Fagi, w połowie w zmienionej tonacji raz jeszcze oddający głos płaczowi zbolałemu, który teraz przebrzmiewa „w słabnącej skardze“. I ból się odwraca, prześwietla w zbawczy, krzepiący akord g-durowy i z ulgą niesłychaną powraca fuga w odwróceniu, w hymnie takiego wyswobodzenia, ta-