kich idących, idea, którą bosko ukoronować miał z nich wszystkich największy, genjusz improwizacji fortepianowej: Fryderyk Chopin.
„Z serca — niechaj znów do serca idzie“. To słowo wypisał Beethoven na manuskrypcie początkowego Kyrie Mszy Solennej. Obładowany ciężkim rynsztunkiem wiedzy, w groźnym obłędzie mistycznej inspiracji stanął u jej szalonych wrót. Rozwarł się tum szeroko i mrokiem osiemnastu wieków chrześcijańskich zionął ku niemu.
Od nędzy się zaczęło, od ufundowania korony niewidzialnej naprzekór złotu i na jego przeciwwagę. Narodziło się w bólu i krwi. Ręce wyciągnięte prosto ku spracowanym i obciążonym, przeklęte zostały i szeroko rozdzielone i znieruchomione gwoździami z żelaza. Ale ich gest szeroki pozostał i stworzył religję. Weszła najpierw w łono ziemi, w głębokie labirynty, gdzie krzepła w ciemni, w światło, wynosząc tylko krew na pieczęcie. Było to Theatrum Christi, pierwsze misterja widowiskowe na otwartem powietrzu. Potem przyszedł jeden i dodał ósmą cnotę kardynalną: nbóstwa — i poślubił je i w rodzinę złączył człowieka z wszystkiem. Po nim nowi to samo czynili w obrazach, księgach i marmurze. Aż inny, imieniem Sebastjan — ujrzał Boga chrześcijan w przepychu na tronie z muzyki. Teraz cicho za nim zjawił się jeszcze jeden, maluczki. Stanął z bijącem sercem. Ogarnął wszystko wielkiem przerażeniem. I poniżej świtającego ołtarza runął na twarz.
Słowa mszy b katolickiej, jej struktura formalna jest lotną kanwą. Drogowskazem jest ów moment niepojęty, w którym z chleba, wiary i modlitwy urasta Pokarm — i ten mój gest w prochu przed wieczyście powrotną Ofiarą. Żeby to wyrazić, trzeba było
Strona:Przybłęda Boży.djvu/296
Ta strona została przepisana.